W sobotę rano ruszyliśmy w Polskę. Zespół jak zawsze, we czwórkę, dwa samochody i przed nami tysiąc pięćset pięćdziesiąt kilometrów trasy. Celem było Świętokrzyskie, jednak pierwszy postój zrobiliśmy w Oporowie. W źródłach historycznych Oporów jest notowany od XIV wieku. Rezydencję rodową, zamek zbudował arcybiskup Władysław Oporowski, syn Mikołaja wojewody łęczyckiego, właściciel dóbr oporowskich w latach 1428-1453. Jest to późnogotycka rezydencja obronna wzniesiona około 1440 roku. Usytuowany na wyspie otoczonej fosą, jest jednym z niewielu tego typu zabytków zachowanych w Polsce. Otacza go krajobrazowy park założony w pierwszej połowie XIX wieku, nie mniej ślady mówią o wcześniejszym założeniu XVII-wiecznego ogrodu. Na portalu turystyka wp.pl w 2015 r. zamek w Oporowie zwyciężył w plebiscycie najpiękniejsze zamki w Polsce
Zabudowę tworzą dom mieszkalny, wieża i baszta z kaplicą, połączone murem obronnym. Wszystko to skupione wokół czworobocznego dziedzińca. Z około 1840 r. pochodzi przybudówka na dziedzińcu, tzw. „Kredens” oraz neogotycki portal bramy wjazdowej i taras przed mostem.
Zamek kilkakrotnie zmieniał właścicieli. Od 1949 roku mieści się w nim muzeum z ekspozycją wnętrz dworskich. Zbiory zawierają dzieła sztuki z różnych epok, ale tylko nieliczne eksponaty są związane z historią zamku.
.
Zamek oferuje oprócz zwiedzania usługi komercyjne np. wynajem sal na konferencje itp. Możliwe jest też spędzenie w nim nocy, bowiem zamek oferuje pokoje gościnne mieszczące się w pawilonie parkowym zwanym Domkiem Gotyckim.
Po raz pierwszy byłam tam przed dwudziestu laty z córką. Teraz chciałam go pokazać innym.
Czterdzieści kilometrów od Oporowa oddalony jest Łowicz, nasz kolejny punkt programu w pierwszym dniu wyjazdu.
Był to najprawdopodobniej jeden z pierwszych grodów piastowskich. Najstarsza wzmianka pochodzi z bulli papieża Inocentego z 1136 roku. Dzięki położeniu na trasie ważnych szlaków handlowych miasto szybko się rozwijało. Po śmierci Zygmunta Augusta, od 1572 roku, czyli w okresie bezkrólewia, Łowicz pełnił funkcję drugiej stolicy Rzeczypospolitej, ponieważ rezydował w nim Interrex / zwyczajowo był to Prymas Polski /. Po zniszczeniach w potopie szwedzkim, miasto już nigdy nie odzyskało dawnej rangi. Jadąc do Łowicza zastała nas straszna ulewa. Już się bałam, że będą nici ze zwiedzania, ale na nasze szczęście powitały nas tylko kałuże i to był ostatni deszcz w czasie wyjazdu.
W Łowiczu zwiedziliśmy barokowo-renesansową bazylikę katedralną. Zbudowana w latach 1625 - 1658 na bazie wcześniejszej budowli gotyckiej. W 1939 roku częściowo zniszczona, została odbudowana. Posiada trójnawowe wnętrze o bogatym barokowym wystroju, liczne XVIII wieczne kaplice, w tym pięć kaplic grobowych prymasów Polski.
Tuż obok bazyliki katedralnej, po północnej stronie Starego Rynku, znajduje się wzniesiony w latach 1825 - 1828 budynek klasycystycznego ratusza. Nad bramą wieża z zegarem pomiędzy korynckimi pilastrami. Pomiędzy kondygnacjami stiukowy fryz z motywami roślinnymi i gryfami.
Ratusz to siedziba władz, a ponieważ była sobota, urząd był zamknięty. Szkoda, bo z tego co czytałam, na pierwszym piętrze znajduje się bogato zdobiona sala posiedzeń. Przedstawione są w niej na malarskich fryzach z 1918 roku herby 32 województw Rzeczypospolitej, herby ziem Królestwa Polskiego i miasta Łowicza, a także portrety Kazimierza Wielkiego, Tadeusza Kościuszki, Stanisława Staszica i Henryka Sienkiewicza. O wizycie w Łowiczu Tadeusza Kościuszki mówi też tablica umieszczona na ratuszu. Ratusz był zamknięty ruszyliśmy więc dalej po Łowiczu. Po drodze był poewangelicki kościół wybudowany w latach 1838 - 1839 w stylu późnoklasycystycznym. W fasadzie portyk sześciokolumnowy ze stiukowym Okiem Opatrzności. Obecnie mieści się w nim galeria sztuki.
Dalej, siedemnastowieczny, barokowy kościół Ojców Pijarów.
Kolejne to, monumentalna budowla gmachu po misjonarskiego mieszcząca obecnie muzeum. Budowę budynku z przeznaczeniem na seminarium duchowne rozpoczęto w 1689 roku. Prace trwały do 1730 roku. W swojej historii budynek spełniał też funkcje więzienne dla powstańców polskich, był cerkwią prawosławną i Szkołą Realną. Po II wojnie światowej ocalało tylko jedno skrzydło. Pozostałe odbudowano w latach 50 tych XX wieku. Na elewacji umieszczono tablice upamiętniające Józefa Chełmońskiego i Stanisława Noakowskiego, uczących się w tym budynku.
Przy Starym Rynku, w trotuarze chodnika wbudowane są tablice upamiętniające osoby i instytucje najbardziej zasłużone dla folkloru Ziemi Łowickiej.
Wędrując łowickimi uliczkami doszliśmy do trójkątnego Nowego Rynku.
A tam głośno i tłoczno. Właśnie natrafiliśmy na zjazd motocyklistów - Łowicka Majówka Motocyklowa 2018. My podarowaliśmy sobie motocykle i poszliśmy dalej.
Łowicz to kolorowe zapaski. Tych akurat nie spotkaliśmy, ale słupek parkingowy też był, jak na Łowicz przystało, kolorowy.
Na Starym Rynku w XVIII wiecznej kamienicy znajduje się Restauracja Polonia. Na początku XIX wieku mieścił się tam Hotel Imperial. 18 grudnia 1806 roku w tej kamienicy zatrzymał się Napoleon Bonaparte. Miejsce warte polecenia. Były gęsie żołądki, pstrąg i pierogi z łososiem i szpinakiem.
Niedaleko Łowicza, nad rzeką Skierniewka leży niewielka, w 2011 roku licząca 234 mieszkańców, wieś Arkadia. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z XV wieku, kiedy należała do kapituły łowickiej. W 1777
zakupiła ją Helena Radziwiłłowa.
W Arkadii mieści się ogród
romantyczny w stylu angielskim założony przez Helenę, żonę Michała Hieronima Radziwiłła, właściciela pobliskiego
Nieborowa. Pierwsze założenia ogrodowe w
stylu angielskim zaczęły powstawać w Polsce na początku lat 70 tych XVIII wieku w
okolicach Warszawy. Wśród tych ogrodów znaczące miejsce zajmował ogród w Arkadii. Architektoniczną i ogrodową oprawę opracował
Szymon Bogumił Zug przy dużym osobistym zaangażowaniu i udziale księżny. Do
zakładania ogrodu księżna przystąpiła wiosną 1778 roku, a rozwijała go i
komponowała dalej, aż do swojej śmierci w 1821 roku. W letniej rezydencja Radziwiłłów (park z pawilonami) są :
Świątynia Diany
Dom
arcykapłana,
Dom murgrabiego,
Łuk grecki
Domek gotycki i Galeria arkadowa,
Brama cyrku i Cyrk Rzymski / był to tor przeznaczony do wyścigów zaprzęgów /
Jaskinia Sybilli, która była akurat niedostępna, oraz Akwedukt na Skierniewce
Całość spina romantyczny park.
Dotlenieni i naładowani pozytywnymi wrażeniami pojechaliśmy do Nieborowa.
Nieborów nabył i wybudował w nim pałac, w latach 1690 - 1696, prymas Michał Stefan Radziejowski Przebywał jednak w nim tylko okazjonalnie i już w 1697 sprzedał dobra
nieborowskie, które przez kolejne stulecie często zmieniały właścicieli. Od
1841 roku pałac należał do Radziwiłłów. W 1945 został znacjonalizowany i przekazano go
Muzeum Narodowemu. W
skład zespołu pałacowego wchodzi również zabytkowy park .
W 1776 roku wzniesiony został okazały budynek, który pierwotnie pełnił funkcję browaru.
W latach 1880-1881 wnętrze browaru przekształcono w fabrykę majoliki. We wrześniu 1982 roku, w sto lat po uruchomieniu I manufaktury, reaktywowano działalność wytwórni ceramiki artystycznej w Nieborowie. Obecna manufaktura, wyposażona w elektryczne piece i inne nowoczesne urządzenia do produkcji ceramiki, działa w pierwotnym budynku w oparciu o tradycyjne technologie. Manufaktura
Majoliki w Nieborowie jest jedyną funkcjonującą manufakturą majoliki w Polsce, która działa
w pierwotnym budynku w oparciu o tradycyjne technologie
Obecnie w zabytkowym budynku znajduje się stała wystawa mebli i majoliki artystycznej z manufaktur Michała Piotra Radziwiłła, secesyjnej ceramiki Stanisława Jagmina oraz wyrobów współczesnej wytwórni ceramiki artystycznej w Nieborowie.
Pałac otacza barokowy ogród. Zaprojektowany został pod koniec XVII wieku i rozbudowany w 70 tych latach wieku XVIII. Zgodnie z założeniami francuskiej szkoły ogrodowej, które upowszechniły się na ziemiach polskich w latach 1720-1760, ogród nieborowski posiada położone przed południową elewacją pałacu partery kwiatowe i labirynty bukszpanowe oraz szeroką aleję lipową z trawnikiem dywanowym wytyczoną na osi założenia pałacowego. Otaczają ją symetrycznie rozplanowane po obu jej bokach gabinety uformowane ze strzyżonych szpalerów grabowo-lipowych.
Od strony zachodniej graniczy z wielkim kanałem. Za kanałem znajduje się park krajobrazowy. Na nas w Nieborowie czekał również nocleg w Dworku Biała Dama położonym tuż przy Pałacu.
Dzięki temu mogliśmy spacerować po parku do samego zmierzchu.
W naszych planach założyłam, że rano wyjeżdżamy nie później niż godzina dziewiąta. Udawało nam się nawet wcześniej. Drugiego dnia o ósmej dwadzieścia byliśmy już na trasie. W powietrzu unosiła się mgła.
Prowadziła nas nawigacja. Po słyszanych ciągle narzekaniach na nasze drogi, pozytywnie zaskoczeni byliśmy ich jakością. Mieliśmy przed sobą prawie sto dziewięćdziesiąt kilometrów. Podziwialiśmy polskie krajobrazy/
Celem był Oblęgorek i pałacyk w którym mieści się Muzeum Henryka Sienkiewicza. I tutaj z kolei przykra niespodzianka. W nawigacji nie wbiłam ulicy, ale sadziłam, że będą odpowiednie oznakowania, które doprowadzą nas do celu. Nic z tych rzeczy. Tak jakby władze muzeum i wsi chciały zachować to miejsce tylko dla siebie. Chyba nigdy i nigdzie nie spotkałam tak złego oznakowania i to wielki minus dla tego miejsca. Ale wracając do Henryka Sienkiewicza. W 1900 r. społeczeństwo polskie z okazji 25-lecia pracy literackiej, ufundowało mu ze składek majątek w Oblęgorku . Od maja 1902 do sierpnia 1914 r.
Sienkiewicz używał go jako letniej rezydencji.
Po jego śmierci osiadła w nim jego żona Maria i syn Henryk Józef. Zamieszkiwali majątek do 1944 roku. W 1958 r. dzieci Henryka Sienkiewicza podarowały dworek państwu i niebawem powstało w nim Muzeum.
Obecnie na parterze Muzeum odtworzony jest wystrój pomieszczeń z czasów pisarza, a na piętrze wyeksponowano wystawę poświęconą pisarzowi .
Oblęgorek to prawie już Kielce, a Kielce to Góry Świętokrzyskie.
Jedną z najbardziej znanych atrakcji turystycznych Gór Świętokrzyskich jest Jaskinia „Raj”. Występują w niej skupiska
stalaktytów o unikatowym na skalę światową zagęszczeniu. Jaskinia uznana
została za rezerwat przyrody nieożywionej i stanowisko archeologiczne i chyba dlatego nie można w niej fotografować. Spotkałam się z tym w jaskini po raz pierwszy, a byłam już w różnych. Długość
trasy turystycznej wynosi 180 metrów, temperatura wewnątrz 8-10 stopni Celsjusza i wilgotność powyżej 95%. W poniedziałki nieczynne. Bilety dobrze rezerwować wcześniej. Ja tak zrobiłam. Z uwagi na brak możliwości fotografowania pożyczam sobie zdjęcie z internetu.
Na pożegnanie, przy parkingu do jaskini, w Zajeździe Raj zjedliśmy co nieco. Dania nic specjalnego, bo tylko placek po cygańsku, schabowy czy filet z kurczaka. Na dodatek o jednym daniu, tzn, osobie zapomnieli.
Naszym kolejnym przystankiem na dwie noce były Kielce. Zanim jednak dotarliśmy do hotelu pojechaliśmy do centrum poznawać miasto. Legenda
wiąże powstanie Kielc z Mieszkiem, synem Bolesława Szczodrego. Przed ponad 900
laty w miejscu, gdzie dziś znajduje się miasto były
nieprzebyte, pełne zwierzyny lasy, przyciągające myśliwych. Polował tu
także Mieszko. Kiedy w pogoni za zwierzyną zgubił swoich towarzyszy, wyjechał na
nieznaną polanę i strudzony zasnął w wysokiej trawie. Przyśniło mu się, że został
napadnięty przez zbójców, którzy usiłują wlać mu do ust truciznę. Gdy zaczął już
tracić siły, nagle objawił mu się św. Wojciech, który uniósł pastorał i na ziemi
nakreślił kręty szlak, a ten przemienił się w strumień wody. Mieszko obudził
się, nieopodal ujrzał źródło. Woda w nim była smaczna, przejrzysta, jak we
śnie. Odjeżdżając z polany Mieszko zauważył ogromne, białe kły nieznanego
zwierzęcia. Zapowiedział, że wybuduje tu gród z kościołem, co niedługo potem uczyniono. Na polanie postawiono kościół
pw. św. Wojciecha, a strumień, z którego woda przywróciła księciu siły,
mianowano Silnicą. Osadę zaś na pamiątkę znalezionych tajemniczych kłów, nazwano Kiełce. Nazwa z biegiem czasu przekształciła się w Kielce.
Zaparkować udało nam się przy ulicy Wesołej. Niektóre ładne kamienice, niestety zniszczone.
Zwiedzanie miasta zaczęliśmy od barokowego pałacu Biskupów Krakowskich.
Jest to najlepiej zachowana oryginalna wczesnobarokowa rezydencja
pałacowa z 1 połowy XVII wieku w Polsce. Powstawała w latach 1637–1641 na Wzgórzu Katedralnym z inicjatywy i prywatnych funduszy
kanclerza wielkiego koronnego i biskupa krakowskiego. Plafony
przedstawiały między innymi sąd nad arianami i rokowania pokojowe w okresie
wojen ze Szwecją i Rosją, w których brał udział fundator. W 1816 r. Stanisław
Staszic stworzył w pałacu Szkołę Akademiczno-Górniczą. Pałac w XX wieku pełnił rolę sztabu legionowego Józefa Piłsudskiego,
biura werbunkowego, drukarni, poczty, biura przepustek i siedziby redakcji
lokalnego dziennika. W latach międzywojennych urząd wojewódzki. W latach
powojennych był siedzibą Wojewódzkiej Rady Narodowej. Od 1971 r. mieści się w nim
Muzeum Narodowe. Przedstawione są w nim zabytkowe wnętrza biskupie z XVII i XVIII wieku, Sanktuarium Marszałka Józefa Piłsudskiego,
W gabinecie numizmatycznym prezentowane są środki płatnicze stosowane na terenie Polski w całym chyba okresie historycznym naszego kraju. Prezentowane kolekcja zawiera starożytne, średniowieczne i nowożytne pieniądze, które mówią o historii pieniądza na naszych ziemiach.
Na tyłach pałacu, w 2005 roku otwarto Ogród Włoski.
Vis a vis pałacu Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP wzniesiona w 1171 roku przez biskupa krakowskiego Gedeona. Była wielokrotnie
przebudowywana w XVI, XVII i XIX wieku przez co uzyskała wygląd wczesnobarokowej
trójnawowej bazyliki.
Tuż obok kaplica pogrzebowa
Pozostała zabudowa wokół placu zamkowego.
Byliśmy już nieco zmęczeni chodzeniem, a zwłaszcza upałem. Pojechaliśmy więc do hotelu. Na tą i następną był to Hotel Binkowski. My mieszkaliśmy w Dworku Leśnym.
Hotel jest pięknie położony, w otoczeniu wysokich drzew, co zapewnia relaks i wypoczynek.
Stylowa restauracja „Glamour” oraz dostęp do Strefy Wellness to tylko dwie z wielu atrakcji, które oferuje ten ekskluzywny obiekt.
Mnie dodatkowo ujęły pnąca hortensja i pachnące róże pnące.
Binkowski rozbudowuje swój obiekt. Wkrótce będą baseny tropikalne.
Panowie zwabieni luksusem poszli grzać swoje ciała w saunach i pławić się w basenach. My kobiety poszłyśmy za spacerek. Wyniósł on prawie trzy kilometry w jedną stronę. Do centrum i z powrotem. Kiedy wróciliśmy było już ciemno. Ale co jeszcze zobaczyliśmy, to nasze.
Był Pałacyk
Zielińskiego, wielkiego orędownika kultury. Obecnie znajduje się tu Dom Środowisk Twórczych. Akurat trafiliśmy na zakończenie koncertu polskich Beatlesów, The Postman.
Ulica
Henryka Sienkiewicza, wytyczona w latach 20- tych XIX wieku jako ulica
Konstantego, później ulica Pocztowa. Jest to główna ulica miasta, wyłączona z ruchu
kołowego. Znajduje się przy niej szereg zabytkowych budowli, m.in. hotele Wersal i
Bristol, Teatr im. Stefana Żeromskiego, a także będący przykładem architektury
secesyjnej budynek Banku Gospodarki Żywnościowej.
Całą ulicą niestety już się nie przeszłyśmy. Skierowałyśmy się w kierunku Rynku.
Na wprost kamienica pod trzema herbami.
Jest przykładem formowania się zabudowy rynku w XIX wieku metodą scalania i wykorzystania starszej zabudowy trzech posesji. W tym miejscu istniały trzy kamienice, które scalono w okresie II wojny światowej. Obecnie jest to Muzeum Dialogu Kultur.
Na rynku znowu było gwarno i tłoczno, bo odbywała się jakaś impreza, festyn.
Przy Rynku Urząd Miasta
Wracaliśmy Piotrkowską do Planty, gdzie pod numerem dziewiątym jest tablica pamiątkowa Ireny Sendlerowej. Tablica jest pamiątką po pogromie kieleckim. Pod koniec stycznia 1945 roku mieszkało w Kielcach 75 Żydów, a w czerwcu 200–250. Byli to dawni mieszkańcy, którzy ocaleli bądź napływali z ZSRR. Około 160 osób zamieszkało w budynkach przy ulicy Planty 7, gdzie mieścił się Wojewódzki i Miejski Komitet Żydów w Polsce. 4 lipca 1946 roku doszło do tak zwanego pogromu kieleckiego, w wyniku którego zginęło ogółem 42 Żydów, zamordowanych w akcie zemsty za rzekome przetrzymywanie 9-letniego chłopca, Henia Błaszczyka.
Szliśmy przy Parku im. Stanisława Staszica z fontanną na Stawie Podzameckim.
Mijaliśmy widoczny w oddaleniu pomnik - Tablice Mojżeszowe na Kadzielni widoczne dla wjeżdżających do centrum miasta.
W Kielcach jest dużo pomników. Jednego z nich możemy już więcej nie zobaczyć. To Pomnik bojowników o wyzwolenie narodowe i społeczne na Kadzielni. To pomnik po okresie polskiego komunizmu. Jest na nim wizerunek sowieckiego żołnierza. Brana jest pod uwagę możliwość jego wyburzenia. Zdjęcie zrobione z daleka i niezbyt dobre. Ale cóż, może ostatnie moje tegoż.
Bocznymi uliczkami przy stadionie MOSIR-u dotarliśmy do Binkowskiego. Znaki prowadzące nas w drodze powrotnej były różne. Taki też.
Kiedy wróciliśmy było już ciemno, a my zadowolone. To jednak jeszcze nie był koniec , bo jak zwykle wieczorem spotkanie i podsumowanie dnia. :-) Minęły dwa dni wyjazdu. Kolejny miał być wypadem w Góry Świętokrzyskie.
Rano zdyscyplinowani, o ósmej szesnaście byliśmy już sporo za Kielcami.
Do Świętej Katarzyny, skąd prowadzi szlak na Łysicę jest zaledwie 24 kilometry. Jest
tu kościół i klasztor bernardynek. Kościół przysłonięty rusztowaniami, bo trał jakiś remont i zakonnica jadąca na traktorze. Zdjęć nie robiłam, ale wnioski wyciągnęłam. Kobiety żadnej pracy się nie boją. Księdza na traktorze jeszcze nie widziałam.
Tuż za kościołem plac na którym można się zatrzymać. Chociaż nie oznakowany, wszyscy przyjeżdżający traktują go jak parking. Stąd prowadzi szlak na Łysicę. Łysica, zwana też Górą Świętej Katarzyny, to najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich / 611,8 m n.p.m / . Należy do Korony Gór Polski i jest jej najniższym
szczytem.
Góra ma dwa wierzchołki. Wschodni, nazywany Skałą Agaty lub Zamczyskiem, wznosi się na wysokość 608 m
n.p.m. Na wyższym wierzchołku zachodnim znajduje się replika pamiątkowego krzyża z
1930 roku. Łysica
zbudowana jest z kwarcytów i łupków kambryjskich. Od strony północnej i
południowej szczyt otaczają gołoborza. Jest całkowicie porośnięta lasem. Dlatego, pomimo upału przyjemnie się szło. Czas naszego przejścia pokrywał się z tym z informacji. Wzdłuż trasy przejścia, tablice informacyjne o tym co zastajemy na tej przyrodniczej ścieżce.
Mijaliśmy kapliczkę Janikowskich, zwana kapliczką Żeromskiego
Kapliczka i źródełko Świętego Franciszka.
Mijaliśmy gołoborza.
W prześwitach drzew podziwialiśmy panoramy.
I w ciągu godziny dotarliśmy na szczyt z krzyżem.
Góry Świętokrzyskie kryją też smutne historie z okresu II wojny światowej. Mówią o tym miejsca pamięci.
Po powrocie na parking wafelek, parę łyków wody i drogą wśród lasu ruszyliśmy w kierunku Bodzętyna.
Bodzentyn
powstał w 1355 roku na mocy przywileju otrzymanego od króla Kazimierza Wielkiego. W 1365 roku wzniesiono w nim zamek oraz otoczono miasto obronnymi murami. Kolejno budowano kościół pod wezwaniem św. Krzyża, gotycką kolegiatę, zamek przebudowano na pałacową rezydencję, powstał drugi rynek. Miasto otrzymało wodociąg i łaźnię. W 1640 Bodzentyn wysyłał jednego
kandydata na studia bakalarskie do Akademii Krakowskiej. Po zdobyciu
wykształcenia był on zatrudniany w miejscowej szkole. W 1670 roku wzniesiono ratusz z wysoką wieżą i zegarem. W czasie reformacji
znajdowała się tu siedziba sądu biskupiego, który zajmował się sprawami
odstępstw od wiary katolickiej. W czasie potopu szwedzkiego, o dziwo, nie poniosło większych szkód. Wkrótce później zostało dotknięte
przez klęski żywiołowe
W XVIII i XIX w. Bodzentyn stał
się lokalnym ośrodkiem przemysłowym. Działały w nim kuźnice, fabryka
luster i porcelany, fabryki sukienne i rzeźbiarskie
oraz cegielnie, a także fabryki żelaza. Teraz Bodzętyn nie przypomina tamtego miasta z opisów.
Uliczką jak wyżej dojechaliśmy do małego ryneczku. Obok, Kościół świętego Ducha. Pierwsza świątynia powstała w 1475 roku. W XVII na miejscu drewnianej świątyni z XV wieku powstała murowana budowla, do której przylegał budynek szpitala. Kościół uległ zniszczeniu w czasie pożarów w 1619 oraz w 1917 roku. Ruiny świątyni przez wiele lat stały i niszczały. Od 2010 roku kościół znów pełni funkcję sakralne.
Niedaleko kościoła, zabytkowa zagroda
Czernikiewiczów z 1809, obecnie Muzeum Wsi Kieleckiej ze zbiorami
etnograficznymi.
Układ architektoniczny typowy dla średniowiecznych miast, o regularnym planie z dwoma rynkami i pozostałościami dawnych obwarowań miejskich z XIV wieku. Poszliśmy na drugi rynek. Ten większy, zadbany. Powiedziałabym reprezentacyjny. Przy rynku Kościół parafialny Wniebowzięcia NMP i świętego Stanisława Biskupa ufundowany przez Zbigniewa Oleśnickiego , zbudowany w latach 1440-1452.
Ołtarz główny w kościele Wniebowzięcia NMP i św. Stanisława Biskupa powstały w pierwszej połowie XVI wieku pierwotnie znajdował się w katedrze wawelskiej. Niestety zobaczyliśmy go tylko przez szybę w tylnych drzwiach, bo kościół był zamknięty.
Na koniec pozostawiliśmy sobie ruiny zamku biskupów krakowskich wzniesionego w XIV w. przez Floriana z Mokrska i przebudowanego w XIV wieku.
Na rynku pod catalpą były lody z wafelka i ruszyliśmy dalej. Najpierw szukać drogi wyjazdowej w kierunku na Nową Słupię, bo ta właściwa była zamknięta. Dzięki temu spojrzeliśmy na Bodzętyn z daleka.
Droga była zamknięta i tak mądrze oznakowana, że nawet tir został wpuszczony w przysłowiowe maliny, to jest w bardzo wąską uliczkę z zakrętem pod kątem 90 stopni po to aby wrócić w to samo miejsce. Ktoś zafundował kierowcom krążenie w koło. Ostatecznie pojechaliśmy za mapą, a nie za bodzentyńskim oznakowaniem.
Nowa Słupia w XIII i XIV wieku była
własnością opactwa benedyktynów na Świętym Krzyżu. Osada nosiła wówczas nazwę
Słup. W 1351 r. opaci świętokrzyscy założyli miasto na mocy przywileju króla. Rozwój miasta związany był z obsługą pielgrzymek na
Święty Krzyż. Po
kasacji klasztoru w 1819 roku miasto podupadło. Obecnie Nowa Słupia jest ośrodkiem turystycznym. Co roku odbywa się tam festyn archeologiczny Dymarki
Świętokrzyskie, na którym prezentowane są m.in. starożytne metody wytopu żelaza.
Nas interesowała Łysa Góra szczyt o wysokości 594 m n.p.m. Dwu kilometrowy odcinek szlaku zwany jest Drogą Królewską. Sugeruje się, że jej nazwa
pochodzi od licznych pielgrzymek królów polskich, zmierzających tędy do
relikwii Krzyża Świętego. Byli to Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Jan Olbracht,
Zygmunt Stary wraz z królową Boną, Zygmunt III, Władysław IV, Jan Kazimierz,
Michał Korybut Wiśniowiecki i inni. Niektórzy z królów odbywali pielgrzymkę
wielokrotnie.
My przed naszą postanowiliśmy się posilić w Karczmie Mnicha reklamującej się w daniach regionalnych. Rzeczywiście wszystko było po benedyktyńsku, klasztornemu, opata i świętokrzyskie. W karcie i z nazwy zachęcało, ale rozczarowało. Zimne i nijakie. O podaniu dania z naleśników zapomniano. Smakowała nam tylko zalewajka świętokrzyska. Karczma zrobiła wrażenie, że nastawiona jest na duże grupy, najlepiej dzieci. Zjedzą albo i nie, nie wymyślają, nie oceniają.
W niewielkiej odległości od bramy
wejściowej do Świętokrzyskiego Parku znajduje się kamienna figura pielgrzyma,
zwanego również Emerykiem. Według legend pielgrzym ze
względu na swoją pychę został zamieniony w kamień i co rok o ziarenko piasku
posuwa się w stronę klasztoru. Legenda głosi, że gdy pielgrzym dotrze do bram
klasztoru nastąpi koniec świata.
Wzdłuż szlaku stacje drogi krzyżowej.
Trasa przez las, taki trochę bardziej wymagający spacer.
Szlak kończył się na szczycie Łysej Góry gdzie znajduje się kompleks pobenedyktyńskich zabudowań klasztornych. Według
legendy opactwo benedyktyńskie założył Bolesław I Chrobry w 1006 r. Od XIV wieku jest nazywane Świętym Krzyżem, bo przechowywane są w nim relikwie drzewa krzyża
świętego, na którym miał umrzeć Jezus Chrystus, podarowane w XI wieku przez św.
Emeryka, syna Stefana I, króla węgierskiego. Odtąd stało się jednym z
najważniejszych polskich sanktuariów i celem licznych pielgrzymek. W okresie
panowania dynastii Jagiellonów, było to najważniejsze sanktuarium religijne w
Królestwie Polskim.
Kaplica Oleśnickich, zwana Kaplicą Krzyża Świętego.
Po stu latach odbudowano zburzoną w 1914 roku przez wojska austriackie, wieżę kościelną. Z jej szczytu widoki na okolicę, w tym na Radiowo-Telewizyjne
Centrum Nadawcze Święty Krzyż o wysokości 157 metrów.
Zawitaliśmy też do Starej Apteki. Smakowitym i aromatycznym grzańcom wcale nie przeszkadzał upał na zewnątrz.
Idąc dalej doszliśmy do platformy widokowej na gołoborza.
Do dziś zachowała się spora cześć kultowego wału pogańskiego. Ułożony jest z głazów piaskowca kwarcytowego, o długości około 1,5 km i wysoki jest nawet na 2 metry. Historycy uważają , że wały takie nie były obiektami obronnymi. Najprawdopodobniej pełniły funkcje religijnych kręgów kultowych. To najprawdopodobniej dowód na istnienie w średniowieczu na Łysej Górze ośrodka kultu pogańskiego. Łysa Góra była wtedy poświęcona bóstwom o nazwach: Świst, Poświst i Pogoda. W pobliżu wału ludność w okresie początku wiosny gromadziła się w celu odprawienia modłów.
A my wiemy o sabacie czarownic w noc świętojańską na Łysej Górze :-). Mówią, że szczyt Łysej Góry stanowi jeden z najpiękniejszych punktów widokowych w województwie świętokrzyskim.
Tego dnia był to już koniec zwiedzania. Wracając do Kielc, przy drodze kupiliśmy truskawki od jakiegoś dziadka. Wcale mi nie smakowały. Miały inny smak niż nasze. Nasze są lepsze. W Binkowskim zjedliśmy szarlotkę z lodami i delektowaliśmy się nic nie robieniem. Wieczorem jak zwykle podsumowanie :-).
Kolejnego dnia jak zwykle bez ociągania, śniadanie i wyjazd. Pomimo, że szukaliśmy stacji benzynowej to o ósmej dwadzieścia osiem byliśmy już pod Chęcinami. Od tego zaczęliśmy. Pierwsze
wzmianki o Chęcinach pochodzą z 1275 roku. Było to miasto królewskie i było też siedzibą szlacheckich sądów ziemskich i grodzkich. Było w swojej historii niszczone przez wojny, pożary, najeźdźców, zarazy itd. Trochę się jednak ostało, abyśmy mogli zobaczyć.
Pierwsze to widoczny z daleka zamek, a właściwie ruiny zamku królewskiego z XIII wieku. Największe jego zniszczenia poczynił Potop Szwedzki i odtąd zamek pozostał ruiną.
Widok z zamku rozpościera się na miasto i na okolicę.
U stóp zamku późnogotycki kościół Świętego Bartłomieja wzniesiony około 1600 roku, a przebudowany w pierwszej połowie XVII wieku.
Wnętrze kościoła niestety przez zamknięte drzwi.
Dalej zespół klasztorny sióstr klarysek, obecnie bernardynek z XVII wieku.
W rynku zabytkowy ratusz z 1837 roku z zegarem na głównej elewacji.
Jest też studnia niczym w Kazimierzu Dolnym.
W bocznej uliczce Niemczówka, renesansowa kamienica wybudowana w 1570 roku. Jej pierwszymi właścicielami byli Walenty Września i jego żona Anna z Niemczów. Budynek składa się obecnie z trzech kondygnacji: sklepionych kolebkowo piwnic, parteru i półpiętra. Posiada również obszerną sień przejazdową oraz stylowy, trochę jeszcze niedoinwestowany, dziedziniec. Na parterze znajduje się reprezentacyjna Sala Wielka, w której umieszczone jest trzyczęściowe okno z renesansowymi kolumnami wykonanymi z piaskowca, a także belka stropowa, na której widnieje data 1634 r. i nazwisko ówczesnego burmistrza chęcińskiego Walentego Soboniewskiego.
W budynku mieści się Centrum Informacji Turystyczne. Bardzo miły Pan oprowadził nas po pomieszczeniach i opowiedział ciekawą historię budynku, a właściwie dwóch budynków, które kiedyś połączono sienią przejazdową.
W innej uliczce odchodzącej od rynku stara synagoga.
W centrum średniowieczny rozkład ulic i zabudowa z XVI-XIX wieku.
Z Chęcin do Tokarni, a tam Skansen, Muzeum Wsi Kieleckiej utworzone w 1976 roku. Skansen podzielony jest na sześć sektorów prezentujących budownictwo terenów wyżynnych, świętokrzyskie, nadwiślańskie, terenów lessowych, dworskie i małomiasteczkowe. Teren rozległy i jest co oglądać. Można tam spędzić nawet cały dzień.
Pejzaż wiejski, zbliżony do tego z XVIII i XIX wieku
uzupełniony obiektami przemysłu wiejskiego, takimi jak wiatraki i kuźnia,
budynkami użyteczności publicznej szkoła, sklep, zabudowaniami
dworsko-folwarcznymi, obiektami sakralnymi, takimi jak kościół i
kapliczki. Dopełnieniem architektury drewnianej jest piękna przyroda, tradycyjne przydomowe ogródki, które otaczają
poszczególne obiekty. Wszystkie te elementy
wzmagają wrażenie autentyczności i sprawiają, że zwiedzający mogą poczuć się
tak, jakby znaleźli się w innej epoce. Do czasu, bo ktoś nie pomyślał, aby w takim miejscu przesyłać energię elektryczną w sposób niewidoczny. To jak żart, aż się prosi o zmianę. Piękne miejsce, ale efekt popsuty.
Po skończonym obchodzie skansenu chcieliśmy coś zjeść. Obok piękny dworek, restauracja.
Niestety pełna gwaru i dzieci. Odmówiono nam obsługi bo były grupy szkolne. Zadowoliliśmy się truskawkami kupionymi poprzedniego dnia u dziadka przy drodze. W końcu z głodu nie umarliśmy. Pojechaliśmy do Jędrzejowa.
Pomiędzy VII a XII wiekiem na terenie dzisiejszego Jędrzejowa istniała osada o nazwie Brzeźnica. Jednak w wyniku badań archeologicznych stwierdzono, że ludzkie osiedla musiały powstać tu zdecydowanie wcześniej. Potwierdzeniem są znalezione w pobliskiej wsi Skroniów monety z podobizną Cesarza Diokleciana. Pierwsze wzmianki o wsi Brzeźnica pojawiły się w dokumencie fundacyjnym klasztoru cysterskiego z 1153 roku. W 1271 roku Jędrzejów stał się miastem. Jędrzejów posiada tradycje warzenia piwa sięgające przełomu XVIII i XIX wieku. Nas jednak przywiodło tutaj Muzeum Przypkowskich. Jest to chyba najważniejsza z atrakcji turystycznych Jędrzejowa. Muzeum powstało w 1962 roku w wyniku przekazania państwu przez rodzinę Przypkowskich kolekcji zegarów słonecznych, przyrządów astronomicznych oraz biblioteki starodruków. Zbiory obejmują ponad 600 zegarów słonecznych oraz astronomicznych przyrządów pomiarowych. Oprócz zegarów muzeum posiada bogaty dział grafiki i ekslibrisu z kolekcją księgoznaków liczącą ok. 20 000 egzemplarzy od XVI w. do czasów najnowszych.
Pomiędzy VII a XII wiekiem na terenie dzisiejszego Jędrzejowa istniała osada o nazwie Brzeźnica. Jednak w wyniku badań archeologicznych stwierdzono, że ludzkie osiedla musiały powstać tu zdecydowanie wcześniej. Potwierdzeniem są znalezione w pobliskiej wsi Skroniów monety z podobizną Cesarza Diokleciana. Pierwsze wzmianki o wsi Brzeźnica pojawiły się w dokumencie fundacyjnym klasztoru cysterskiego z 1153 roku. W 1271 roku Jędrzejów stał się miastem. Jędrzejów posiada tradycje warzenia piwa sięgające przełomu XVIII i XIX wieku. Nas jednak przywiodło tutaj Muzeum Przypkowskich. Jest to chyba najważniejsza z atrakcji turystycznych Jędrzejowa. Muzeum powstało w 1962 roku w wyniku przekazania państwu przez rodzinę Przypkowskich kolekcji zegarów słonecznych, przyrządów astronomicznych oraz biblioteki starodruków. Zbiory obejmują ponad 600 zegarów słonecznych oraz astronomicznych przyrządów pomiarowych. Oprócz zegarów muzeum posiada bogaty dział grafiki i ekslibrisu z kolekcją księgoznaków liczącą ok. 20 000 egzemplarzy od XVI w. do czasów najnowszych.
Muzeum im. Przypkowskich obecnie zajmuje trzecie miejsce w świecie pod względem liczebności i wartości zegarów słonecznych, tuż po Planetarium w Chicago i Science Museum w Oxfordzie.
Czas był też najwyższy, aby napełnić żołądki. Miasto niewielkie, ryneczek nieduży.
Trafiliśmy do niedużej restauracji Centrum Bolwiński, gdzie za naprawdę nieduże pieniądze można było smacznie zjeść. Dla przykładu zestaw dnia to krupnik i filet z kurczaka, była też miruna czy placki ziemniaczane. Po obiedzie ruszyliśmy dalej. Czekały kolejne miejsca.
Najpierw był Pinczów. Rozwój
Pińczowa rozpoczął się od kamieniołomu, który w XII wieku tam istniał. W I połowie XIV wieku wzniesiono gotycki zamek, u stóp którego
rozwinęła się osada. W 1424 roku osada stała się własnością rodu Oleśnickich., którzy wybudowali na Górze Zamkowej
nową rezydencję, a w osadzie ufundowali klasztor Paulinów. Za
sprawą Mikołaja Oleśnickiego miasto stało się ośrodkiem reformacji. W 1586 roku miasto wykupił biskup
krakowski Piotr Myszkowski i nastąpiła gwałtowna
rekatolicyzacja Pińczowa. W
XVIII wieku Pińczów był jednym z ważniejszych ośrodków żydowskich w
Małopolsce. Kapitał żydowski przyczynił się do znacznego rozwoju gospodarczego miasta w XIX wieku.
Na rogu Rynku znajduje się dawny zespół klasztorny oo. paulinów. W
skład zespołu klasztornego wchodzi kościół farny pw. św. Jana Apostoła i
Ewangelisty. Przed
kościołem stoi dzwonnica zbudowana w latach 1685–1691.
Świątynia połączona jest z dawnym budynkiem
klasztornym, który powstał w XVII wieku. Do wnętrza budynku klasztornego prowadzi
portal zwieńczony trójkątnym przyczółkiem z herbem Dębno Oleśnickich.
Obecnie w budynku mają swoją siedzibę instytucje związane z kulturą. Zgodnie z otrzymanym tam mini przewodnikiem po mieście ruszyliśmy dalej ulicą Marszałka Piłsudskiego. Spotykaliśmy po kolei:
XVI wieczny pawilon ogrodowy w kształcie baszty,
Pałac Wielopolskich z 1789 roku . Jego fasadę przyozdabiają wykonane w stiuku płaskorzeźby przedstawiające sceny z mitologii. Na fasadzie znajduje się także herb Franciszka Wielopolskiego.
Kaplicę św. Anny wzniesioną w stylu manierystycznym w 1600 roku. Stoi na wzniesieniu. Ścieżką na skróty, tak prowadził szlak z przewodnika, wejście było gorsze niż na Łysicę. Ale warto, bo widok na miasto ładny.
Z wzniesienia trzeba było zejść, ale już łagodnieją ścieżką prowadzącą w kierunku cmentarza.
Na cmentarzu znowu historia. Ludzie których już nie ma. Mówią o nich jedynie pomniki. Cmentarz założono w końcu XVIII wieku. Najstarsze nagrobki pochodzą z wieku XIX.
Dom Ariański zwany też Drukarnią Ariańską chociaż nigdy takiej roli nie pełnił. Prawdopodobnie mógł być kiedyś łaźnią. Obecnie mieści się w nim oddział Archiwum Państwowego w Kielcach.
Zespół klasztorny oo. reformatów na Mirowie z 1587 roku. W latach 1910-1928 mieścił się tam szpital miejski. Na budynek klasztorny wybudowany w latach 1686 -1706, składają się trzy skrzydła połączone krużgankami.
Zabudowania ulicy Mirowskiej.
Zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do Rynku, zielonego skweru z repliką starej fontanny w centrum. Było gorąco. Temperatura codziennie sięgała 30 - 31 stopni. Mieliśmy jeszcze pół godziny, tj. trzydzieści kilometrów do mety w tym dniu, do Buska Zdroju.
Busko Zdrój to miasto uzdrowiskowe. W 1166 roku był tam pierwszy kościół, dwadzieścia lat później klasztor norbertynek. W 1252 roku najstarsza wzmianka o buskich solankach. 6 grudnia 1393 roku w solance kąpała się królowa Jadwiga. Rok 1828 Oficjalne otwarcie Uzdrowiska i pierwsza lista
kuracjuszy. W 1836 roku oddanie do użytku zdrojowych Łazienek , dzisiejsze Sanatorium
„Marconi”. W 1966 roku pierwsze miejsce w konkursie na najładniejsze krajowe
uzdrowisko. Na nas czekały pokoje w Bristol ****Art&Spa. Jest to harmonijne połączenie secesyjnej willi z nowoczesną architekturą, usytuowanie w bezpośrednim sąsiedztwie ogrodu łazienkowego.
Po zameldowaniu się ruszyliśmy do parku. Szeroka aleja parkowa zaprowadziła nas do Sanatorium Marconi.
W kawiarence pod filarami kawa i ciastka, a potem dalsze zwiedzanie części uzdrowiskowej miasta. Powrót znowu przez park.
Wychodząc przez główną bramę wychodzi się wprost na deptak Adama Mickiewicza. Znowu mnóstwo zieleni. Co jakiś czas rzeźby Michała Batkiewicza " W drodze do nieba"
Zatrzymaliśmy się w Zamku Dersława, w Gościńcu Jadło pod Rycerzykiem. Budowę zamku jako pensjonatu rozpoczęto w 1911 roku na wzór średniowiecznego zamku. Wnętrza były nowoczesne, aby przyjmować kuracjuszy.
Jadło było dobre. Różnorakie sałatki, ruskie pierogi, żeberka. Kiedy skończyliśmy kolację było już ciemno. Nie przeszkadzało nam to, aby aleją przejść się aż do rynku. I tak zakończyliśmy połowę naszej świętokrzyskiej eskapady. Resztę opiszę w kolejnym poście.
1 komentarz:
Podróż pełna wrażeń i ciekawych atrakcji turystycznych. Przepiękny Ogród czasu w Jędrzejowie. Rośliny w pełni kwitnienia.
Serdecznie pozdrawiam:)
Prześlij komentarz