piątek, 27 września 2019

Szlakiem zamków, pałaców i twierdz / lubuskie i dolnośląskie/ cz.2

                     Dzień piąty rozpoczęliśmy od Szprotawy


   Dalej, były Wiechlice i Henryków 

  

    Posileni kawą w Wiechlicach i zaspokojeni ciekawością w Henrykowie ruszyliśmy do Bolesławca


                         Byłam zła. Tyle jeszcze było do zobaczenia, ale trzeba było jechać dalej, bo w Kliczkowie był określony czas. 

        Pospacerowaliśmy po okolicy zamku  w Kliczkowie niestety, nawet nic nie można było zjeść, bo wesele itd. więc głodni pojechaliśmy do Zgorzelca.
         

             Ulica Daszyńskiego, wzdłuż Nysy Łużyckiej to chyba najludniejszy rejon miasta. W knajpkach i restauracjach pełno, spacerujących też i bardzo licznie słyszany język niemiecki. No cóż, po drugiej stronie rzeki są Niemcy. Wystarczyła więc chwila i byliśmy w Gerlitz

               
        Zaczynało się ściemniać, wróciliśmy więc do Zgorzelca.  Musieliśmy  dojść do auta i po ciemku znaleźć hotel, pałac w  Łagowie. Niby niedaleko, ale wcale nie taka prosta droga. Bez nawigacji trudno byłoby trafić. Rano obeszliśmy pałac, aby wiedzieć gdzie spaliśmy.


              Niedziela, 15 września, po śniadaniu żegnamy Łagów i wyruszamy  do Gryfowa Śląskiego
    
  

              Nie zabawiliśmy tam długo. Pojechaliśmy do zamku Czocha. To tylko kawałek drogi, więc tam zaplanowaliśmy kawę. 


               Niedziela jeszcze trwa, a my wyruszyliśmy w dalszą drogę. Na ten dzień właściwie będzie już koniec zwiedzania. Pełen luz. Ostatnie miejsce i hotel był w Świeradowie Zdrój


                  W poniedziałek, siódmy dzień wyprawy, o ósmej dwadzieścia już wyjeżdżaliśmy ze Świeradowa.


           Do  Lwówka Śląskiego mieliśmy czterdzieści kilometrów. W nawigacji wybieramy zawsze centrum miasta.

     
         Płakowice to obecnie część Lwówka Śląskiego. W 1550 roku w miejscu  pierwszego dworu obronnego rozpoczęto budowę zamku - pałacu. 


         Zaledwie dwadzieścia minut drogi dzieliło nas od kolejnego pałacu, w Brunów


              Ten dzień miał chyba najbardziej wypełniony program. Na pałac brunowski musiała wystarczyć godzina i trzeba było ruszać dalej, a dalej była  Legnica        


              A ja z czystym sumieniem polecam, aby odwiedzić to miasto. Mało, aby pozostać tam na dłużej. My jednak,  tym razem ruszyliśmy dalej, do Chojnowa
       

                    Znajomi mieli już dosyć zwiedzania. Może zniechęciła ich szarość Chojnowa. Pojechali więc do Nowej Soli, do naszego hotelu. My też ruszyliśmy w tym kierunku, ale przez  Korzuchów

              Pożegnaliśmy Kożuchów i ruszyliśmy do  Nowej Soli.  W hotelu "Nadodrzański Dwór" czekał na nas pokój i nasi towarzysze podróży.
 
               Tyle zdołaliśmy zobaczyć i się dowiedzieć o Nowej Soli. Zrobiło się ciemno. Mijał siódmy dzień wycieczki. Kolejny dzień miał być bardziej lajtowy.
               Na początek  oddalony o 47 kilometrów od Nowej Soli Zabór . We wsi znajduje się zabytkowy zespół zamkowy  pałacowo-ogrodowy, w którego skład wchodzą barokowy zamek-pałac z 1677 roku.


       Jadąc dalej  w kierunku Zielonej Góry mijamy Przytok

                Od Zielonej Góry dzieliło nas tylko dziesięć kilometrów. Dotarliśmy tam dobrze przed południem.

            Na Zieloną Górę przydałby się nawet tydzień, aby poznać i skosztować wszystkiego. Jednak nasz sposób zwiedzania nie pozwoli nam się niczym znudzić, a jest jedynie zachętą do powrotu w różne miejsca. Do Zielonej Góry też. Po obiedzie pożegnaliśmy się ze znajomymi, którzy już wracali, a my pojechaliśmy w nowe miejsce, gdzie również króluje Bachus, albo jego kolejny kuzyn. Drogą ekspresową w kierunku Sulechowa. Tuż za Odrą, po lewej stronie są Ciągacice, a po prawej Górzykowo'. Miejsce magiczne, gdzie czas płynie wolniej. 


            Następnego dnia o dziewiątej rano, byliśmy już w Łagowie/ lubuski/ 
            

                   W tytule naszej wyprawy były zamki, pałace i twierdze. Twierdze kojarzą się też z umocnieniami wojskowymi, a te z Międzyrzeczem. Ale Międzyrzecz to miasto i to królewskie.


            Na ten dzień pozostało sto  / 99 / kilometrów do Mierzęcina Tam w pałacu w którym byliśmy pierwszego dnia czekał na nas nocleg.


       Następnego dnia tzw. berlinką przez Człuchów i Chojnice powrót do domu




 Gdy dotarliśmy był wieczór. Zakończyła się nasza kolejna wyprawa po Polsce.

7 komentarzy:

Elka 123 pisze...

Tak piękne, zachęcają do zwiedzania i to Polski własnie. Zapraszam na drugą część. Lada dzień skończę pisać.

Michał pisze...

Witaj Elu.
Fajna i ciekawa wycieczka. Miałem okazję większość tych miejsc zwiedzić.
Piękne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał

Beskidnick pisze...

Super. Bogaty pobyt. Ale sugeruję żeby robić krótsze ale za to częstsze wpisy, np. dzieląc jeden pobyt na dziesięć epizodów. Czytelnikom łatwiej się będzie skupić na narracji i zdjęciach.

Elka 123 pisze...

Witam wszystkich co tutaj zawitali. Tych co byli i nie pisali, a tych co skomentowali szczególnie. Beskidnick, dzięki za uwagę. Masz rację, że to długie może nawet zniechęcić. Poprawię się od następnej wyprawy. Pozdrawiam

Beskidnick pisze...

Ps. Zaczynałem robiąc dokładnie ten sam błąd, zawinił zachwyt i chęć podzielenia się tym zachwytem.

Kasia Dudziak pisze...

Niesamowicie owocna wyprawa. Tyle pięknych zabytków zarazem. Wspaniałe zdjęcia i ciekawostki. Chętnie obejrzaĺam. Zapiszę sobie tego bloga i będę wracac do Pani.

Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

seniorka z plecakiem pisze...

Wielu z opisanych miejsc nie widziałam, a widzę po zdjęciach, że warto się wybrać. Niektóre przywołują miłe wspomnienia.