sobota, 28 września 2019

Zielona Góra / lubuskie i dolnośląskie/

             Z Przytoku oZielonej Góry dzieliło nas tylko dziesięć kilometrów. Dotarliśmy tam dobrze przed południem. Zatem mieliśmy na nią prawie cały dzień. No może niezupełnie, bo nasi znajomi musieli wracać do domu, ale czasu było sporo.   Zielona Góra została założona jako miasto przez przybyszów z zachodniej części Europy – głównie Flandrii i Niemiec, którzy najprawdopodobniej nazwali miasto tak, jak nazywała się istniejąca już tu  polska osada. Prawa miejskie otrzymała w 1323 roku. Gród posiadał fortyfikacje i zamek, najprawdopodobniej drewniany, stąd nie pozostał po nim żaden ślad.  Wskazówką jest stara nazwa ulicy Zamkowej nieopodal centrum miasta. W XIV wieku wraz z całym Dolnym Śląskiem przechodzi pod formalne zwierzchnictwo czeskie, jednakże Piastowie panowali tu do końca XV wieku. W czasie II wojny światowej w mieście znajdowała się filia niemieckiego obozu koncentracyjnego Groß-Rosen. Zielona Góra wyszła z II wojny światowej praktycznie niezniszczona. Do nacierającej Armii Czerwonej wyszedł ówczesny proboszcz, ks. Georg Gottwald i poinformował, że miasto nie zamierza się bronić. Dotychczasowych mieszkańców miasta wysiedlono do Niemiec. Na nowo zasiedlana była jeszcze do końca lat 70-tych XX wieku, głównie przez repatriantów z Kresów Wschodnich oraz przybyszów z pobliskiej Wielkopolski. W 1950 roku władze zadecydowały o utworzeniu w Zielonej Górze stolicy nowego województwa. Od tego momentu zaczyna się okres szybkiej kariery miasta. W 1999 miasto stało się siedzibą władz samorządowych utworzonego wówczas województwa lubuskiego. Już od pierwszego wejrzenia zrobiła na mnie wrażenie. To dlatego, że poczułam się jakbym znalazła się w innym świecie. Zielona Góra jest miastem zabytkowym, z racji niewielkich zniszczeń wojennych pozostała tutaj cała przedwojenna zabudowa miejska. Szczególne widać to na  Starym Mieście. Są też  przedwojenne wille wzdłuż alei Niepodległości, reprezentacyjnego traktu miejskiego. Znajduje się tu też wiele budynków o unikalnej architekturze,  jak np. teatr zaprojektowany przez Oskara Kaufmanna. Oprócz pięknych niewielkich kamienic w najstarszej części miasta, jest tu też wiele budynków postindustrialnych dostosowanych do nowych funkcji, np. lofty w okolicach ulicy Fabrycznej czy część budynków Fabryki Wełny zaadaptowane na centrum handlowe. Centrum miasta jest obecnie rewitalizowane. Potrzeba umiejętności, aby sprawnie poruszać się wąskimi uliczkami pełnymi samochodów i o dziwo wcale nie zawsze jednokierunkowymi. 





       Udało nam się zaparkować  na Placu ks. bpa Wilhelma Pluty.  Znajduje się tam najstarszy zabytek architektoniczny w mieście, konkatedra, kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem św. Jadwigi Śląskiej z drugiej połowy XIII wieku, przebudowywany w latach późniejszych.




               Inne oglądane miejsca to kościół ewangelicki, obecnie rzymskokatolicki pod wezwaniem MB Częstochowskiej, szachulcowy, zbudowany w latach 1743–1777 jako zbór ewangelicki.  Wieżę dostawiono kilkanaście lat później. Znajdują się w nim między innymi  barokowy ołtarz główny, kamienna rokokowa chrzcielnica oraz szereg rzeźbionych płyt epitafijnych.






         Przed kościołem pomnik Św. Urbana, patrona Zielonej Góry. Papież i Męczennik,  w tradycji chrześcijańskiej uznawany za patrona winiarzy, ogrodników, winnej latorośli oraz dobrych urodzajów.


              Byliśmy zaskoczeni, kiedy podeszła do nas jakaś kobieta i powiedziała " Jesteście z...i tu wymieniła nazwę naszej miejscowości" . Dała nam folder  Pisma Czcicieli Różańca i mówiła, że się modli do Maryi. To jej pomaga. Ma niepełnosprawnego syna. Dziwne uczucie, kiedy ktoś obcy, w obcym miejscu, nagle wie skąd jesteś. Nie potrafię tego wyjaśnić. 

           Z kościoła ulicą Mariacką poszliśmy w kierunku  XVI wiecznego ratusza. W swej głównej części z wieżą powstał w XV wieku, co pokazuje odsłonięta spod tynku wnęka.  Dzisiejszy kształt, to wynik dobudowywania kolejnych elementów do pierwotnego XV-wiecznego, przy czym skrzydła północne oraz południowe po usunięciu części tych dobudówek uformowane zostały w połowie XIX wieku, a dodatkowo skrzydło północne podwyższono o trzecią kondygnację w roku 1919. Zmianom ulegała także wieża mierząca dziś 54 metry, czyli ponad dwukrotnie więcej niż pierwotna wersja. Jako ciekawostkę można potraktować wymianę części jej murów w 1801 roku bez demontażu hełmu, dzięki czemu tenże hełm jest dziś nieco przechylony. Otynkowano wtedy także budynek, a zielony tynk przetrwał aż 188 lat. Dziś w ratuszu znajdują się Urząd Stanu Cywilnego, Polsko-Niemieckie Centrum Informacji i Promocji Turystycznej, a od strony wschodniej kwiaciarki, które dla obecnych mieszkańców miasta są w tym miejscu  od zawsze.



               Ratusz znajduje się w centralnej części  Starego Rynku. Plac został wytyczony jeszcze w średniowieczu, ale dzisiejsza zabudowa, w związku z licznymi pożarami, jest dużo młodsza. Najstarsze kamienice znajdujące się we wschodnim skrzydle rynku pochodzą XVIII wieku. Skrzydło zachodnie pochodzi z przełomu XIX oraz XX wieku, ale kamienice znajdujące się w tej części są bardziej bogato zdobione. Na szczególną uwagę zasługuje budynek z numerem 24.


          Ulica Pod Filarami to  łącznik pomiędzy Starym Rynkiem oraz Placem Pocztowym. Są to zaledwie cztery numery, ale chyba nikt z mieszkańców nie wyobraża sobie zielonogórskiej starówki bez filarów. Chociaż jest to jeszcze obręb dawnych murów obronnych, to budynki powstały na początku XX wieku. Dziś znajdują się tu m.in. kancelarie adwokackie, Ambasada Ukrainy Konsulat Honorowy oraz apteka. 




                Od 1882 roku swoją zielonogórską historię tworzą Elżbietanki. Trzy siostry, które w tym roku przyjechały do Zielonej Góry, trzy lata poźniej otrzymały mały budynek i zamieszkały na uboczu miasta. Postawiły sobie za cel zbudowanie szpitala. W 1885 roku powstaje pierwszy fragment dzisiejszych “elżbietanek”, dom zakonny /najniższa część obiektu po prawej stronie/ . W 1908 roku dobudowano środkową część z kaplicą domową poświęconą św. Janowi Ewangeliście. Obok niej znajduje się dom starców i hospicjum. Elżbietanki mają też duży ogród otaczający z trzech stron budynek. Przez kilkanaście lat powołana przez siostry fundacja zbierała pieniądze na postawienie szpitala. W 1927 roku poświęcono gmach nowego szpitala, czyli trzecia część budynku. Był nowoczesny, zamontowano w nim pierwszą w mieście elektryczną windę. W 1939 roku szpital sióstr liczył 88 łóżek. 12 lutego 1945 roku całą załogę szpitala ewakuowano do Logau. Siostry pozostały na terenie szpitala zupełnie same. W szpitalu urządzono szpital wojenny. W kwietniu 1945 roku wojska radzieckie wraz z rannymi opuściły szpital, zostawiając go w opłakanym stanie. Siedem tygodni sprzątano i naprawiano wszystko. Przez krótki czas, decyzją Wydziału Zdrowia  do szpitala przyjmowano nieuleczalnie chorych na tyfus.  Od lipca 1945 roku, wojska radzieckie ponownie zajęły szpital, a chorzy cywilni musieli go opuścić. We wrześniau 1945 roku  musiały opuścić go siostry.  W listopadzie tego roku Rosjanie zaczęli wyprowadzać się ze szpitala. Odjeżdżając, zabrali ze sobą wszystkie maszyny i urządzenia sali operacyjnej oraz cenniejsze rzeczy i meble. Szpital i klasztor  zostały kompletnie zdewastowane. Siostry wróciły do niego w 1946 roku. Rozpoczął się remont. Historia zielonogórskich elżbietanek to opowieść o ciągłym budowaniu, wypędzaniu i remontowaniu odzyskanego majątku. Zgromadzenie powołane do opieki nad chorymi przez ponad 30 powojennych lat nie miało prawa pracować w wybudowanym przez siebie szpitalu i hospicjum. Po odzyskaniu budynku  od 1995 roku prowadzą swoją działalność, a budynek jest piękny.


           Przy ulicy Kazimierz Lisowskiego  budynek dawnej szkoły ewangelickiej z 1770 roku.


           Dalej  XVIII -wieczny budynek mieszkalny. Obecnie w obu usadowiły się kancelarie adwokackie.


          W budynku wzniesionym w 1900 roku, znajduje się siedziba Filharmonii Zielonogórskiej, której początki sięgają 1956 roku.


                Budynek sądu, był nim również przed wojną.



             Obok kamienica przedwojennego hotelu. Po wojnie funkcjonowały w niej restauracje, teraz jest archiwum państwowe.


                Krążyliśmy po Starówce podziwiając wszystko. No może nie to co jeszcze czeka na renowację.












               Znajomi myśleli już o powrocie, a wszyscy myśleliśmy o jedzeniu. Wybraliśmy się do fajnej restauracji. To miejsce przyciąga zarówno miejscowych jak i turystów. Na Winnym Wzgórzu, geograficznym środku Zielonej Góry  jest Palmiarnia, która powstała w 1961 roku.
Dostawiono ją do domku winiarskiego z roku  1818, wzniesionego przez Augusta Gremplera, założyciela winiarni i wytwórni szampana. W otoczeniu Palmiarni znajduje się odtworzona winnica nawiązująca do dawnych, pokrywających wszystkie stoki podmiejskie, plantacji. W Palmiarni, wśród tropikalnej roślinności znajduje się restauracja. 








               Niestety obejrzeliśmy rośliny i z ostatniej kondygnacji popatrzyliśmy na miasto.



              Przeczytaliśmy menu, nawet wybraliśmy dania i, niestety nikt do nas nie podszedł. Po interwencji okazało się, że obsługa po przyjściu do pracy, zaczęła dopiero rozstawiać nakrycia na stypę, a klient indywidualny za godzinę.


               Musiałam się obejść smakiem kremu z modrej kapusty z gruszkowym chipsem i serem kozim i głodna wrócić na stare miasto. Bachusiki pewnie by się uśmiały z takiej organizacji, ale one królują na głównie starym mieście. Jest ich dokładnie 43. Są naturalnie wkomponowane w architekturę miasta. W informacji turystycznej na rynku można  dostać " bachusikową mapę", by ułatwić poszukiwania, bo rozbawiona ferajna rozprysła się po całym mieście. My poznaliśmy te napotkane po drodze, przypadkowo. Pomysł ich ustawienia powstał w 2010 roku, wraz z rewitalizacją miasta. Bachusiki są kuzynami Bachusa i trudno określić ich wiek. Każda z rzeźb z brązu jest inna. Bachusiki wyglądają na  20 latków, ale i 50 latków. Miejscowi mówią, że są też i 800 latkowie, bo tyle liczy sobie winiarska tradycja w mieście. 












            Na Zieloną Górę przydałby się nawet tydzień, aby poznać i skosztować wszystkiego. Jednak nasz sposób zwiedzania nie pozwoli nam się niczym znudzić, a jest jedynie zachętą do powrotu w różne miejsca. Do Zielonej Góry też. Po obiedzie pożegnaliśmy się ze znajomymi, którzy już wracali, a my pojechaliśmy w nowe miejsce, gdzie również króluje Bachus, albo jego kolejny kuzyn. 

Brak komentarzy: