Z Czochy wyruszyliśmy w dalszą drogę i na ten dzień właściwie to miał być koniec zwiedzania. Pełen luz. Ostatnie miejsce i hotel był w Świeradowie Zdrój. Byliśmy tam w 2012 roku. Teraz chciałam sprawdzić jak miasteczko się zmieniło. Wtedy zabrałam stamtąd złe wrażenie. Teraz było zupełnie inaczej. Ale od początku.
Pierwsza wzmianka o Świeradowie pochodzi z 1524 roku. Odkryte już wtedy wody mineralne zostały wzmiankowane po raz pierwszy w 1572 roku w książce berlińskiego lekarza Leonarda Thurneyssera. Dopiero ponad sto pięćdziesiąt lat później zostały one zbadane i uznane za lecznicze. Ich lecznicze właściwości przyczyniły się do budowy Domu Zdrojowego. Wobec braku historycznej polskiej nazwy , miejscowość nazywano początkowo Wieniec-Zdrój. W 1946 roku wprowadzono urzędowo nazwę Świeradów Zdrój.
Obecny budynek Domu Zdrojowego powstał w roku 1899 w miejscu wcześniejszego, zniszczonego w trakcie pożaru. Obiekt składa się z dwóch części połączonych halą spacerową. Dom zdrojowy jest zaakcentowany wieżą zegarową o wysokości 46 metrów. Taras przed domem zdrojowym ma ponad 160 metrów długości.
Hala spacerowa, drewniana o długości 80 metrów jest najdłuższa na Dolnym Śląsku.
Obiekt otoczony jest parkiem.
W związku z leczniczym charakterem miasto posiada liczne sanatoria, pensjonaty, hotele. Najciekawsze architektonicznie są te XIX -wieczne, ale nowym też niczego nie brakuje.
W 2012 roku hotelem najwyższej klasy był tam Park Hotel, oblegany głownie przez Niemców.
Teraz lepszy jest Hotel Buczyński Medical & Spa. Tam mieliśmy zarezerwowany nocleg.
W sąsiedztwie Domu Zdrojowego kościół pod wezwaniem świętego Józefa. Wybudowany został z inicjatywy hrabiny Marii von Schaffgotsch w latach 1898-1899. Swoją nazwę kościół zawdzięcza ołtarzowi poświęconemu św. Józefowi przeniesionemu ze starej kaplicy, która tworzy integralną część obecnego kościoła. Kaplica w Świeradowie powstała już w roku 1785, poświęconą rok później pod wezwaniem św. Jana Nepomucena.
Nie byliśmy nastawieni na zwiedzanie Świeradowa. W końcu poznaliśmy go dobrze przed siedmiu laty. Teraz tylko spacer, obiad w mieście, pełen luz. No i porównanie. Wówczas / był co prawda kwiecień, zimno, nawet ze śniegiem / po godzinie szesnastej nawet ciastka się nie zjadło w kawiarni, bo wszystko pozamykane. Teraz pełen życia, ogródki przed restauracjami, kawiarniami, a przede wszystkim pięknie odrestaurowany, ukwiecony deptak. Dla porównania / wówczas / i obecnie.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
Nasyceni ciekawością zmian i obiadem, wróciliśmy do Buczyńskiego. Byliśmy już po półmetku naszej wyprawy, więc należało nam się trochę lenistwa. Pogoda pozwalała na siedzenie na balkonie i podziwiane widoków, góry Izerskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz