niedziela, 28 stycznia 2018

Podróż życia – Chiny -IX-2010

          Myślę, że tak mogę nazwać tą podróż. Nawet nie była moim marzeniem, bo marzenia miałam zawsze bardzo prozaiczne, a jednak stała się rzeczywistością. Chiny. Określam je jako jeden kraj, a trzy światy. Historia,

   
                           slamsy,

  
                    i nowoczesność.

  
     Wszystko ogromne i w ogromnym pędzie. Chińczycy nie zatrzymują się w biegu, nie mówią przepraszam, kiedy potrącą. Ci ludzie są jak ich cały kraj. Pędzą do przodu. Świat pełen kontrastów. Drewniane, zabytkowe pałace cesarskie i świątynie buddyjskie, wieżowce ze stali i szkła, świat neonów i kasyn oraz szare dzielnice Hutongów. Stare świątynie i pagody i nowy Budda, ten największy, podarowany Hongkongowi przez Chińczyków.
ekskluzywne salony handlowe i bazary, gdzie sprzedaje się prosto z ulicy.  

      Chiny i Chińczycy chcą wielkości jak ich cesarze. Armia terakotowa określana mianem ósmego cudu świata, znajdująca się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, miała strzec cesarza i pomóc mu uzyskać władzę nawet w życiu pozagrobowym.
               Tradycja parzenia herbaty, produkcji jedwabiu i kaligrafii.  


      Pięknie dekorowane ulice i skwery, zwłaszcza Plac Tiananmen. Szkoda, że głównie z okazji święta narodowego aby uczcić powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Kwiaty jednak są piękne zawsze, również bez okazji.  I jeszcze coś. Zawsze obawiałam się lotu samolotem. Leciałam po raz pierwszy . Od razu, w niewielkim odstępie czasu miałam sześć startów i sześć lądowań. Chmury wyglądały z góry jak bita śmietana, a lot wcale nie jest zły. 

          Ale po kolei. Lecieliśmy  z Amsterdamu do Pekinu dziewięć i pół godziny. Na moje szczęście przespałam sporą część. Nic straconego, bo przez okno samolotu niewiele widać, a raczej na całej trasie to samo. Zresztą była noc. W Pekinie byliśmy o dziewiątej rano. Z lotniska do autokaru i tura panoramiczna po Pekinie. Padało. Następne było zwiedzanie Pałacu Letniego. Jest to kompleks parkowo-pałacowy o powierzchni prawie 3 km kwadratowych z licznymi ogrodami, pawilonami, altankami, galeriami i rezydencjami  i sztucznym jeziorem Kunming zajmującym 2/3 całego parku. Nazwa Pałacu Yiheyuan oznacza Ogród Pielęgnowania Harmonii. Dzieje Pałacu sięgają 1750 roku, kiedy to cesarz Quanlong utworzył w tym miejscu rezydencję i nazwie Ogród Czystych Fal z okazji 70 urodzin swojej matki. W następnych latach rozbudowywany. Nigdy nie stanowił miejsca wypoczynku letniego cesarzy. Główne wejście to  brama wschodnia, dalej dawne rezydencje między innymi Pałac Dobroczynności i Długowieczności. Obok,nad brzegiem jeziora, Pałac Nefrytowych Fal. Następnie, wzdłuż brzegów jeziora, kilometrowy, pokryty dachem ganek zwany Długim Korytarzem. Na Górze Długowieczności znajdują się najstarsze budowle kompleksu, np. składający się z kilku pawilonów Pałac Rozwianych Obłoków. Długi Korytarz prowadzi do Marmurowej Łodzi / wybudowanej przez cesarzową Cixi, z dynastii Qing w latach 1861-1908 znanej również Cesarzową Wdową, za pieniądze przeznaczone na rozbudowę floty  i niewielkiej wysepki, na której wznoszą się Pawilon Oczyszczenia Serca i Wieża Powitania Wschodzącego Słońca. Na jeziorze znajduje się  Świątynia Króla Smoka. Prowadzi do niej Most o Siedemnastu Przęsłach, którym w dni świąteczne podążali pielgrzymi, aby złożyć ofiary.













                   W lokalnej restauracji zjedliśmy lunch.






          Już w pierwszym dniu zabrano nas na zakupy. Pretekstem była poznanie produkcji jedwabiu od larw jedwabników zjadających liście morwy, tworzących kokony, przeobrażających się w ćmy. Kokony się segreguje gotuje itd, aż do jedwabiu.




               Potem był hotel i wieczorny spacer w jego okolicy.








    Kolejny dzień zaczęliśmy od Placu Niebiańskiego Spokoju  / Tiananmen /. Największy  / 300 x 800 metrów/ publiczny plac na świecie, w centrum miasta.  Na placu znajduje się  pomnik Bohaterów Ludu oraz mauzoleum Mao Zedonga. Przy placu Wielka Hala Ludowa  i Chińskie Muzeum Narodowe. Na północnym krańcu placu jest wejście na teren miasta cesarskiego, zwanego Zakazanym. Zakazane Miasto to tak właściwie pałac cesarski dynastii Ming o Qing.  W 1987 roku obiekt został wpisany na  listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zbudowano go w latach 1406–1420. Pałac otoczony jest murem  obronnym z wieżami  przykrytymi  żółtą dachówką, oraz fosą. Na jego terenie znajduje się około 800  pałaców , mniejszych pawilonów i świątynie. Są to obiekty administracyjne,  ceremonii, pałace cesarskie i konkubin cesarza. Całość utrzymana w kolorach: czerwonym (ściany i kolumny) i żółtozłotym (dachy). Charakterystyczny żółty odcień dachówki był zastrzeżony dla pałaców cesarskich.






















     Z Zakazanego Miasta pojechaliśmy do Świątyni Nieba.  Jest to kompleks budowli sakralnych budowli odwiedzany przez cesarzy z dynastii Ming i Qing w czasie corocznych ceremonii, w czasie których modlono się do Nieba o obfite plony rolne. Wzniesiony  został między 1406 a 1420  rokiem. W jego skład wchodzą trzy główne grupy zabudowań wzniesione z zachowaniem ścisłych reguł filozoficznych.












         Potem była chwila na odpoczynek z ceremoniałem tradycyjnego parzenia herbaty.






     Nie obyło się oczywiście bez możliwości zakupu herbat oraz całego wyposażenia do jej zaparzania i spożywania.


      Ostatnim punktem zwiedzania w drugim dniu były hutongi. Są to tradycyjne chińskie dzielnice zbudowane z  połączonych za sobą parterowych budynków z wąskimi uliczkami, do których przylegają bramy wejściowe do małych, wspólnych dziedzińców. Hutongi zazwyczaj nie posiadają sieci  wodociągowej ani centralnego ogrzewania, za to mają wspólny wychodek za podwórzu. Pojawiły się w Chinach w XII wieku i szybko się upowszechniły, gdyż stwarzały dobre warunki do obrony w przypadku oblężenia miasta. Warunki życia w hutongach zależały od pozycji społecznej mieszkańców. Mieszkanie w dzielnicy bogatych było nobilitacją.  Domy biednych hutongów były zazwyczaj ruderami z desek i gliny, zamieszkiwały w nich wielopokoleniowe rodziny, a ilość miejsca na osobę często wystarczała jedynie do spania w kuckach. O zamożności mieszkańców świadczyła wysokość progu przed wejściemObecnie są wyburzane i zastępowane  nowoczesną architekturą. 










   Wieczór spędziliśmy w teatrze chińskim / balet chiński/. Były to raczej pokazy akrobatyczne przedstawiające jakąś historię.




    Trzeciego dnia znowu popsuła nam się pogoda. Padało. Zgodnie z planem był mur chiński.  Jest to system  składający się z naturalnych zapór, sieci fortów i wież obserwacyjnych oraz murów obronnych z ubitej ziemi, murowanych lub kamiennych, osłaniających północne Chiny przed najazdami. W 2007 roku ogłoszono go jednym z nowych siedmiu cudów świata.  Według danych, łączna długość budowli  wynosi  8851,8 km z czego 6259,6 km  murów jest wzniesionych ręką ludzką, pozostałe to  bariery naturalne, takie jak rzeki i wzgórza. Osobne odcinki muru budowane były przez poszczególne państewka feudalne, a połączenie budowli w jeden zespół,  nastąpiło w czasie panowania pierwszego cesarza z dynastii Cin (Qin) (221-210 p.n.e.).






      Nieco zziębnięci i przemoczeni wróciliśmy do Pekinu, do wioski olimpijskiej  XXIX Letnich Igrzysk Olimpijskich z 2008 roku.





       I dla kontrastu pekińskie ulice hutongów. Ponoć ginący obraz, dlatego przewodnicy chętnie pokazują.




       Komercyjnie i handlowo w tym dniu był świat pereł, czyli wizyta w zakładzie produkującym wyroby z pereł. Na kolację tradycyjna „kaczka po pekińsku”. Po upieczeniu kaczka jest krojona przed klientem w cieniutkie plasterki. Każdy plasterek zawierający kawałek mięsa i skórki. Następnie wraz z równie cienko krojoną białą rzodkwią, dymką, świeżym ogórkiem zawijana w cieniutkie naleśniki z ryżowej mąki. Naleśniki  macza się w sosie z fasoli zagęszczonym mąką. Po posiłku na życzenie klienta szef zawija w pudełeczko kości kaczki, na których pani domu może ugotować zupę. My kości nie zabieraliśmy.



              Dzień zakończyliśmy w teatrze na  balecie kung-fu.




    Dzień czwarty zaczęliśmy od świątyni Lamy zwanej też Świątynią Harmonii i Pokoju. Wybudowana w 1694 roku jako rezydencja czwartego syna ówczesnego cesarza, przyszłego cesarza.  Po jego wstąpieniu  na tron w 1722 roku budynek został podzielony na część pałacową i  klasztorną. Od 1744 kompleks został oficjalnie ogłoszony klasztorem buddyjskim. Kompleks składa się z pięciu budynków, poprzedzonych dziedzińcami. Są to Pawilon Niebiańskich Królów, Pawilon Harmonii i Pokoju, Pawilon Nieskończonych Łask, Pawilon Koła Dharmy oraz Pawilon Wiecznej Szczęśliwości. Klasztor jest jednym z największych i najważniejszych klasztorów buddyzmu tybetańskiego  na świecie. Niedaleko świątynie Lamy znajduje się świątynia poświęcona Konfucjuszowi.  
Składa się z czterech dziedzińców. Jej terenie rosną cyprysy i jałowce. Najstarszy cyprys, , liczy sobie ponad 700 lat.  W  głównym budynku  sprawowane są obrzędy ku czci Konfucjusza. Na terenie świątyni znajduje się 198 kamiennych tablic, na których przez czasy panowania dynastii Yuan, Ming i Qing zapisywano nazwiska osób, które zdały urzędnicze egzaminy Akademii Cesarskiej. Świątynia Konfucjusza połączona jest bramą  z Cesarską Akademią. W Akademii wykładów udzielali cesarze. Na 189 kamiennych stelach, z polecenia cesarza Qianlonga  wyryto teksty 13 klasycznych dzieł literackich.




















        Nasz  pobyt w Pekinie zakończyliśmy w  Centrum Tradycyjnej Medycyny Tybetańskiej.



    Mówi się, że licząca co najmniej trzy tysiące lat  tradycyjna medycyna chińska jest szansą dla wielu chorych. Możliwe. Ja do metod niekonwencjonalnych zawsze miałam sceptyczny stosunek. Po wizycie w Centrum jeszcze wzrósł. Ale może miałam po prostu pecha. Siedzieliśmy w dosyć dużej sali na rozstawionych pod ścianami ławach. Przed każdym z nas ustawiono skopek wyłożony folią. Mnie trafił się z resztkami wody po poprzednim "pacjencie". Po uwadze wymieniono. Następnie było moczenie nóg w jakiś ziołach i po obsuszeniu masaż nóg. Panie masażystki jak z "łapanki", każda w innym prywatnym ubraniu, przystąpiły do dzieła. Niektórzy z naszej wycieczki chwalili sobie, że było super. Ja jeszcze następnego dnia nie mogłam chodzić, tak mnie nogi bolały. Przed masażem nic mi nie było. Następnie przyszły dwie osoby przedstawione jako lekarze. Zbadali puls, obejrzeli język, spojrzeli w oczy i postawili diagnozę co komu dolega. Zalecali odpowiednie leki. Dałam się skusić, no bo cóż. Cudowna medycyna, szkoda byłoby zrezygnować. Nie dałam sobie tylko wdusić specyfiku na choroby żołądka, bo nigdy na takie nie chorowałam, ale np. wzmacniające, czemu nie. Po powrocie do domu, przez tydzień brania, zaczął mnie potwornie boleć żołądek. Przerwałam "kurację" i bóle minęły. Specyfiki poszły do kosza. Wstyd przyznać, ale za wcale nie małe pieniądze. Z kliniki pojechaliśmy na dworzec.


     Noc i ponad 1000 kilometrów w pociągu do Xian. Pociąg nie był sypialny, ale warunki zaskoczyły pozytywnie. Wysiadając o 8,25 na stacji Xian, byłam nawet wypoczęta. Śniadanie w hotelu


i ruszyliśmy w miasto. Xian to dawna stolica. Była nią przez  1100 lat. Od VII do X wieku było największym miastem na świecie. Sławę przyniosła mu Terakotowa Armia, stanowiąca  część grobowca cesarza dynastii Qin. W kryptach odsłonięto 7 tys. figur o wysokości 1,80 m. Żołnierze są uzbrojeni w prawdziwą broń, a ich twarze posiadają niepowtarzalny wyraz. 





          Obok jest muzeum, w którym można dowiedzieć się na temat tego miejsca, poznać  historię odkrycia oraz przyjrzeć się żołnierzom, pojazdom i koniom.


          Jest to znalezisko archeologiczne odkryte w 1974 roku, zupełnie przypadkowo podczas wiercenia studni. Dzięki znalezisku sławny stał się również jego odkrywca.


          Na miejscu rozwinął się obecnie cały przemysł produkujący wyroby z terakoty, a kupić można nie tylko kopię wojownika.







              W Xian znajduje się też buddyjska Pagoda Dzikich Gęsi wzniesiona w 652 roku. Jedną z wielu funkcji pagody było przechowywanie sutr  / tekstów/ i figurek Buddy przywiezionych z Indii do Chin przez buddyjskiego tłumacza i podróżnika mnicha Xuanzanga.

   Pagoda znajdowała się na terenie klasztoru, a w jej  pobliżu  znajduje się zbudowana w  589 roku świątynia Da Ci’en.









              W centrum miasta jest dzielnica muzułmańska.



             i zabytkowy Wielki Meczet.










                  Xian okalają  mury miejskie z czasów dynastii Ming.



        W centrum znajdują się też wieże Bębna i Dzwonu,  stanowiące symbol miasta. Zostały wzniesione w latach 1380 i 1384. Nazwy pochodzą od bębna i dzwonu umieszczonego wewnątrz budowli.  Z Wieży Dzwonu bito w dzwony o świcie, a Wieży Bębna używano o zachodzie słońca, aby sygnalizować koniec dnia. 


   W Xian była też szkoła kaligrafii i kolejny zabytek UNESCO, tzw. Las Stelli. Prawie trzy metrowej wysokości  kamienne tablice z inskrypcjami z czasów dynastii Tang, odkryte przez chińskich robotników w 1623 roku w okolicy Xianu. Było to miejsce skąd rozpowszechniała się wiedza, w czasach kiedy nie znano jeszcze druku.



               
         Pobyt w Xian podzielono na dwa dni. Pierwszy zakończyliśmy  wieczorem pierożkowym, połączonym z występem muzyczno baletowym.




        Drugiego dnia wieczorem, polecieliśmy do Zhuhai a następnie pojechaliśmy do Macao.
    






    Kolacja w hotelu, który był super i wieczorny wypad do miasta.





       Makao to jeden z dwóch specjalnych regionów administracyjnych  Chin. /drugim  jest Hongkong/ . Leży na wschodnim wybrzeżu Chin. Od południa i wschodu otoczone jest wodami Morza Południowochińskiego. Było pierwszą i najdłużej istniejącą europejską kolonią na terenie Chin. Jej początki sięgają XVI wieku, kiedy osiedlili się tam pierwsi portugalscy kupcy. Portugalczycy zarządzali tym obszarem  aż do przekazania go Chinom 20 grudnia 1999 roku i nadania mu statusu specjalnego regionu administracyjnego. Wspólna deklaracja chińsko-portugalska oraz Ustawa zasadnicza Makao mówią, że jednostka administracyjna może funkcjonować z dużą autonomią co najmniej do 2049, a więc do upłynięcia 50 lat  od momentu przekazaniaZalicza się do najbogatszych regionów na świecie. Jego gospodarka opiera się głównie na turystyce i hazardzie. Nasz wieczorny spacer to potwierdził. Bogate iluminacje, hotele i liczne kasyna.






        Riksze kiedyś stanowiły jeden z głównych środków transportu w Makau, teraz  wykorzystywane są  do zwiedzania. Czekały na swoich turystów.


        Rano, po śniadaniu zjedzonym w hotelu udaliśmy się na zwiedzanie. Na początek  look zza okien autokaru.






         Celem była 400 letnia świątynia Kun lam, poświęcona chińskiej Boginii Miłosierdzia - Guanyin. Jest to jedna z najciekawszych sakralnych obiektów buddyjskich w Macao. Znajduje się w niej 18 figur mądrych mężów. Uznaje  się, że jedna z nich przedstawia Marco Polo.



















   Następnie pojechaliśmy do Muzeum Macao. Powstało ono w 1998 roku dawnego Obserwatorium umieszczonego w starym forcie. Fort został zbudowany między 1617 a 1626 rokiem na wzgórzu  w celu ochrony posiadłości jezuitów. Forteca zajmująca 8000 metrów kwadratowych i posiadająca 32 działa  odegrała znaczącą   rolę w odparciu  inwazji  holenderskiej  w 1622 roku
.



       W muzeum przedstawiona jest historia i kultura byłej portugalskiej kolonii.








         Z fortu widok na miasto.






            
         Innym miejscem widokowym  jest wieża telewizyjna wznosząca się na 338 metrów wysokości. Jest dziesiątą wolno stojącą wieżą na świecie i ósmą najwyższą w Azji.  Dla zwiedzających przygotowano dwa tarasy widokowe – 233 i 216 metrów nad ziemią, sklepy, restauracje (w tym obrotowa kawiarnia), centrum rekreacyjne oraz sale kinowo-teatralne. 









   
      Jednym z najważniejszych zabytków miasta są pozostałości po barokowym kościele św. Pawła z 1580 r. stanowiącym wraz z całym zabytkowym centrum zabytek UNESCO. Powszechnie przyjmuje się  nazwę "katedra św. Pawła" . W rzeczywistości  był to kościół  pod wezwaniem Matki Bożej. Pierwsza świątynia powstała w 1580 roku, jednak została zniszczona przez pożary. W 1602 roku rozpoczęto odbudowę gmachu według projektu włoskiego jezuity Carlo Spinoli. W pracach budowlanych brali udział głównie chrześcijańscy rzemieślnicy z Japonii, którzy uciekli przed prześladowaniami w kraju. Kościół został ukończony w 1637 roku i stanowił wówczas największą świątynię katolicką w Azji Wschodniej. Na skutek tajfunu i towarzyszącemu mu pożarowi w 1835 roku,  budynek spłonął, z wyjątkiem przedniej fasady i kamiennych schodów przed kościołem, które zachowały się do dziś. 




       Na starym mieście, na placu Largo de Santo Domingo stoi barokowy kościół św. Dominika z  XVI wieku.


      Na placu Largo do Senado,  Święty Dom Miłosierdzia będący dawną siedzibą portugalskiej organizacji zajmującej się dostarczaniem pomocy medycznej i socjalnej,


i wiele innych, dobrze zachowanych  budynków w stylu typowym dla dawnej Portugalii.




      W południe było gorąco i trochę leniwie.



         Nam szkoda było czasu na sjestę. W końcu w Chinach jest się nie często. Może to jedyna okazja, aby je poznać. Obserwowaliśmy więc połączenie biednego z bogatym, starego z nowym. Takie są Chiny, a tutaj Macao.








          Po czasie przeznaczonym na odpoczynek, pojechaliśmy do  najstarszej i jednej z najsłynniejszych świątyń w Makao. To Świątynia A-Ma wzniesiona w 1488 roku i poświęcona bogini rybaków i żeglarzy. Od niej wywodzi się współczesna nazwa Makao. Kiedy wyładowali tam pierwsi portugalscy żeglarze i spytali się o nazwę tego miejsca, usłyszeli odpowiedz: A-Ma-Gao /Zatoka Ma/. Świątynia znajduje się u wybrzeża w południowo-wschodniej części Makao.


            Świątynia była często przedstawiana na obrazach. Jest  jednym z pierwszych obiektów sfotografowanych w Chinach. Położona na zboczu wzniesienia. Wokół roznosi się intensywny zapach kadzideł jak też w sporej ilości dym z nich. Miejsce warte zobaczenia i poświęcenia mu czasu.










       Makao to "Las Vegas Orientu", wschodnia stolica hazardu. Został on w Makao zalegalizowany  w 1847 roku. Aby podreperować swój budżet, rząd portugalski chciał opodatkować, tzw. chińskie domy gry i czerpał z tego procederu astronomiczne kwoty. Hazard i  kasyna, a właściwie podatki z nich, stanowiły i stanowią do dzisiaj bardzo istotną część budżetu miasta, zapewniając wyspie ciągły rozwój. Na zakończenie naszej wizyty w Macao również pojechaliśmy do Cassino Wenecja.



          Kasyno zapewnia bezpłatny transport na i z lotniska oraz z i do terminala promowego. Są to niebieskie autobusy z napisem The Venetian .





        Kompleks mieści w jednym budynku hotel, kasyno i centrum handlowe. Wszystko pod dachem , gdzie  sufit przedstawia niebo z chmurkami.  Część handlowa to imitacje uliczek i placów w Wenecji, łącznie z kanałami, mostkami  i pływającymi gondolami. Gondolierki i gondolierzy wyśpiewują arie operowe. Ceny nie na naszą kieszeń. Wstęp do kasyna dla wszystkich, ale fotografować nie można. W myślach coś tam obstawiłam i przegrałam. Całość nie powiem, robi wrażenie. Z pewnością nieodzowny punkt programu, gdy się jest  w Macao lub jest się  hazardzistą :-)😊.







             Z Macao promem do Hongkongu. Hongkong, specjalny region administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej /drugim jest Makao/, znajduje się nad Morzem Południowochińskim w Delcie Rzeki Perłowej. W latach 1842-1997 był posiadłością brytyjską. Jedno z największych centrów finansowych i  port morski , z rekordową liczbą wieżowcówW 1842 w Nankinie podpisano  traktat kończący pierwszą wojnę opiunową na mocy którego Wielka Brytania przejęła Hongkong z rąk chińskich. W późniejszym czasie Hongkong powiększył swój obszar i Nowe Terytoria. W 1898 podpisano umowę 99-letniej „dzierżawy” tych terytoriów przez Wielką Brytanię. Nieoficjalną stolicą Hongkongu zostało miasto  Victoria. Choć był  przez prawie 150 lat rządzony przez Wielką Brytanię 96% mieszkańców to Chińczycy. Zwiedzanie zaczęliśmy od Portu Wiktorii leżącym  pomiędzy Hong Kong Island i Kowloonem. Zabytkową kolejką / jedna z najstarszych w Azji, bo wybudowana  w 1888 roku / wjechaliśmy na najwyższe wzniesienie na wyspie, Viktoria Peak, skąd rozciąga się wspaniała panorama.




        Pierwszym miejscem, w którym Brytyjczyk postawił stopę po przybyciu do Hong Kongu jest port Aberdeen. To miejsce zwane wioską rybacką, to pływające łodzie -domy na których nadal mieszkają rybacy i ich rodziny. To miejsce wielu kontrastów. Pływające po zatoce statki i łodzie otoczone wysokimi wieżowcami. W tym mieście na wodzie są też pływające restauracje.









         Repulse Bay  to malownicza plaża wtopiona we wzgórza i zabudowania nad zatoką Repulsje. 






             Stanley Market to miejsce, gdzie znajdziesz  interesujący wachlarz małych sklepików z jedwabnymi ubraniami, odzieżą sportową, sztuką, chińską biżuterią i pamiątkami. Są też stragany z owocami, kwiatami, żywność suszona na chodnikach itp, itd.




             Ponoć oceanarium w Ocean Park  w Hongkongu jest  jednym z największych i najbardziej spektakularnych na świecie. Nie potrafię tego ocenić, ale jest atrakcyjne. Po przekroczeniu bram parku, poza jedzeniem, w cenę biletu wliczone wszystkie atrakcje, też  roller coastery, karuzele itd. oraz pokazy z delfinami.











           Na zakończenie dnia , kolacja na statku, który  odpływał z North Point na wyspie Hong Kong. Rejs trwał godzinę i pozwolił nam obejrzeć świetlne iluminacje miasta. Z promenady w Kowloon, odbywał się pokaz świateł i laserów z udziałem ponad 40 budynków po obu stronach portu. 








        Ostatniego dnia byliśmy na największej wyspie Hongkongu zlokalizowanej u ujścia Rzeki Perłowej, na Lantau. Na wyspę dostaliśmy się kolejką linową unoszącą się nad zatoką. Kolejka ma długość 5,7 kilometrów, a podróż nią trwa pół godziny. Z okien wagoników widok na panoramę Hongkongu, Morze Południowochińskie, górzyste tereny Parku Narodowego Lantau i port lotniczy, z którego wieczorem odlatywaliśmy do domu. Wyspa ma górzyste ukształtowanie terenu. Najwyższy szczyt Lantau ma 934 metry wysokości.





Na wyspie znajduje się klasztor Po Lin z największym posągiem Buddy Tian Tian.



         Aby do niego się dostać, przechodzi się przez niewielka wioskę. Charakteryzuje ją tradycyjna chińska architektura z licznymi sklepami (głownie  pamiątki), restauracje oraz dom herbaty. Dalej przechodzi się przez wielką bramę.





            Wielki Budda jest największą atrakcją wyspy Lantau. Został wzniesiony w 1993 roku. Ma 34 metry wysokości, waży 250 ton i jest największym posągiem z brązu na świeci. Podarowali go Hongkongowi Chinczycy. Posąg przedstawia Buddę  siedzącego w pozycji medytacyjnej na kwiecie lotosu. Prowadzą  do niego 268 stromych schodów.




    Warto je pokonać, bo z góry rozciąga się przepiękny widok na okolicę.






         Klasztor Po Lin jest na przeciwko Wielkiego Buddy. Został założony w 1906. Położony jest na terenie pięknego i  parku. Można tam odpocząć wśród ptaków, zapachu kwiatów i  setkach kadzideł








   W głównej świątyni znajdują się trzy posągi Buddy, symbolizujące przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Na ołtarzu złożone  przez wiernych ofiary / świeże owoce i napoje / jak zresztą we wszystkich buddyjskich świątyniach.





        Podróż dobiegła końca. Pozostało jeszcze spakować się i transfer na lotnisko. Pomimo pięknych , historycznych zabytków i rozmachu z jakim wkracza nowoczesność, Chiny zapamiętam też jako wielki mrówkowiec. Ludzi żyjących w  wielkim pędzie, kiedy potrącą na ulicy nie zatrzymają się i nie przeproszą. Gdzie artykuły spożywcze, nawet mięso kupuje się bezpośrednio na ulicy, gdzie w uliczce pomiędzy wątpliwej jakości budynkami istnieją bary przykryte dachami z folii, a w garażu istnieją rzeźnie i sprzedaje się mięso. Gdzie na zapleczu baru, pomiędzy bądź co bądź spożywczymi artykułami, grasują dzikie koty. Gdzie przy wejściu do domu, na poziomie do 20-30 cm istnieją małe kapliczki w których składają ofiary identyczne jak w świątyniach. To inny świat.












          Podsumowując, to była podróż życia.

/ wrzesień 2010/

Brak komentarzy: