Paganella, czyli tam gdzie zawsze
była ładna pogoda, tonie we mgle. Byłam tam cztery razy i zawsze było super.
Niewielki mrozik i słońce. Piękne widoki na Dolomity, super trasy zjazdowe. Nic
tylko się cieszyć. W tym roku jedziemy w inne miejsce, a w Paganelli jest
akurat Asia. I co? Fatalnie. Pada deszcz, ponuro i do kitu. Jedyne co można
zobaczyć to z niewielkiej odległości.
Zmoczeni wracają do pensjonatu i czekają na lepsze. W tej
chwili my mamy u nas lepiej. Słońce chociaż próbuje się przedostać przez
chmury. Wieje, ale nie pada. Byliśmy w Kotlince.
Trochę pozjeżdżaliśmy. Na
działkach też cisza. Odwiedzają je jakieś zwierzątka, bo są ślady na śniegu. W starych przydrożnych
drzewach też pewnie ktoś mieszka.
Jeziora uśpione. Właśnie wycinają trzcinę na pokrycia dachów.
Przy drogach, tu i ówdzie
potworzyły się wysokie zaspy.
Szosy są czyste, tylko na poboczach wysoko
zalegają zwały śniegu.
Miejscami pola też są
prawie bez śniegu. Cały śnieg zwiało i potworzyły się zaspy w innych miejscach.
Mam nadzieję, że śnieg wytrzyma
do przyszłego tygodnia. Wczoraj i dzisiaj byliśmy na Kotlince. Za tydzień
wybieramy się do Koszałkowa. W drugiej połowie lutego jedziemy do Łomnicy
Tatrzańskiej. Oby nas nie rozczarowało, tak jak dzisiaj Paganella.
/ luty 2014/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz