Jeziorne kry na Patulskim
prawie stopniały.
Wycinanie trzcin trzeba chyba przerwać.
My po zachwytach nad
pięknem naszych jezior, spędziliśmy noc z widokiem na jedno z nich. Tym razem
inaczej niż zwykle, bo z drugiej jego strony.
O Malinówce w Krzesznej będę mówiła tylko dobrze.
Przyjemnie urządzony pokój w domku myśliwego, nawiązywał stylem do nazwy.
Znalazłam też decoupage na obrazkach. O czymś takim myślałam, aby zrobić do
naszego domku.
Frajdą i celem naszego wyjazdu były jednak narty.
Dodatnia temperatura / plus 6 stopni / i słońce nie zniszczyły śniegu na stoku
i można było pozjeżdżać. A przy tym wszystkim wcale nie było dużo chętnych. Dwa
dni frajdy przypomniały Paganellę. Szkoda, że tutaj jest tylko jedna niedługa
trasa. Jednak lepszy hyc niż nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz