czwartek, 20 czerwca 2019

Bieszczady i nie tylko - Łańcut

        Nasza wycieczka trwała już kilka dni. Sporo zobaczyliśmy, a kolejny na był Łańcut.
Obiecaliśmy sobie, że to już któraś z kolei wizyta w tym mieście, więc zamku Lubomirskich i Potockich zwiedzać nie będziemy. Obejrzymy raczej miasto. Jednak na chwilę się zatrzymaliśmy przy zamku. Trwa właśnie remont. Trochę jest rozkopów i bałaganu w parkowych alejkach, w ogrodzie różanym, w powozowniach.


















    Nie było więc czego żałować. Krótki spacer i ruszyliśmy do centrum. Kiedy byłam w Łańcucie poprzednio, zapytałam naszego przewodnika, dlaczego tylko zamek. Odpowiedział, bo tam więcej nic nie ma. I chyba rzeczywiście. W rynku zadbany budynek urzędu miasta



      W pobliżu synagoga zbudowana w 1761 roku na miejscu starej, drewnianej bożnicy, sfinansowana prze Stanisława Lubomirskiego. W XIX wieku synagoga została wyremontowana, a do ściany zachodniej dobudowano charakterystyczną klatkę schodową prowadzącą na babiniec. Podczas II wojny światowej hitlerowcy podpalili synagogę, jednak dzięki szybkiej interwencji właściciela zamku i ordynata łańcuckiego ugaszono pożar. Zniszczeniu uległo jednak całe drewniane wyposażenie wnętrza. Po tym, w synagodze ulokowano magazyn zboża, który mieścił się w niej do 1956 roku. W tym samym roku Miejska Rada Narodowa w Łańcucie podjęła decyzję o rozbiórce budynku na budulec. Wówczas to synagogą zainteresował się dr Władysław Balicki, który postawił radnym ultimatum: albo zostawią synagogę w spokoju, albo nie będzie obchodu sześćsetlecia miasta. W taki sposób budynek przetrwał.


Na nasze zainteresowanie wnętrzem, pilnujący obiektu Pan powiedział. że tam nic nie przetrwało, a teraz czytam, że ta cudownie ocalała, barokowa budowla jest jednym z najświetniejszych przykładów zachowanej architektury synagogalnej w Europie Środkowej. Prosta i skromna w formie bryła budynku kryje wnętrze zachwycające bogatymi dekoracjami i monumentalną skalą, w najwyższym punkcie sklepienia wysokość sali głównej wynosi 9,2 metra. Największe wrażenie robi stojąca pośrodku sali głównej architektoniczna bima, podwyższenie, z którego czyta się Torę. Uwagę zwraca też znajdujący się na wschodniej ścianie bardzo dekoracyjny Aron ha-Kodesz, miejsce, wnęka, gdzie przechowywano Torę. Ściany i sklepienia pokrywa wyjątkowo bogata i barwna polichromia i sztukateria, pochodząca z XVIII, XIX i początku XX w., a półkoliste nisze wypełnione są tekstami modlitw. Była prawie godzina szesnasta, zakładam więc, że owemu panu bardzo spieszyło się do domu. W internecie znalazłam takie oto zdjęcia.






          Na rynku jest też modna ostatnio ławeczka. W Łańcucie ławeczka Jana i Stanisława Cetnarskich, braci, którzy sprawowali urząd burmistrza miasta.


 Idąc wzdłuż plant doszliśmy do kościoła pw. Świętego Stanisława Biskupa.


        Również w obrębie rynku znajduje się zabytkowy budynek Kasyna Urzędniczego. Kasyno ufundowane zostało w latach 90-tych XIX stulecia przez właścicieli miasta hrabiów Potockich. Przez wiele lat służyło jako klub i miejsce spotkań urzędników łańcuckiej ordynacji. Po zakończeniu II wojny światowej mieścił się w nim Powiatowy Komitet PZPR, potem gabinety medyczne i prywatne firmy. Przez kolejne lata budynek stał pusty i niszczał.
W lutym 2010 roku uroczyście otwarto w nim Muzeum Historii Miasta i Regionu. Budynek znajduje się w sąsiedztwie najbardziej uczęszczanego wejścia na teren łańcuckiego zespołu parkowo-zamkowego.



         Pożegnaliśmy Łańcut i pomału żegnaliśmy podkarpackie.

Brak komentarzy: