Kiedyś napisałam, że kiedy znikają zimowe śniegi, to mnie zaczyna nosić. Podróże, małe i większe. Zawsze mnie to nęciło, a teraz mam na to czas. Wczorajszy wyjazd do Siedlec nie był turystyczny, bo w sprawach służbowych, a ja tylko przy okazji towarzyszyłam, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby połączyć pożyteczne z przyjemnym. Wyjazd wcześnie rano. Wschód słońca zastał nas na trasie. Oczekiwanie, kiedy słońce zaczyna przebijać się przez mgłę i chmury. Poranne krajobrazy są cudowne. Niektóre uwieczniłam.
Trasa naszej podróży wiodła przez ciekawe miejsca, Pułtusk, Wyszków, Mława, Przasnysz. Niestety nie mieliśmy zbyt dużo czasu, aby się tam zatrzymywać. Celem były Siedlce i konkretne sprawy. Miasta tym razem nie zwiedzaliśmy. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Liw / zamek/,
oraz zamek w Starej Wsi.
I niech mi kto powie, że na jego drodze do domu są wyboje, to wyślę go w tamten rejon. To wprost nie do uwierzenia, a jednak nie byliśmy na Ukrainie. Chociaż, może tam jest już lepiej.
/ marzec 2011/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz