niedziela, 8 kwietnia 2018

Dwa dni na wodzie – Błotnik

             To nie był mój pomysł. Wolałabym posiedzieć w ogrodzie, ale mój wodniak podał propozycję, a że wiedziałam jak się pali do tego rejsu, więc popłynęliśmy. Moje obawy, a może raczej niechęć biorą się z tego, że ja nadal boję się wody. Niby się oswoiłam, mam nawet patent sternika motorowodnego, ale strach pozostał. Podsumowując, wypad był nawet przyjemny. Dwa dni na wodzie. Dwa dni odpoczynku i nic nie robienia. dwa dni kontaktu z przyrodą. Tylko noc była dosyć chłodna, a to przecież środek lata. Za tydzień będzie Anki, a przysłowie mówi ” Od Anki zimne wieczory i ranki”.
  

      Trasa i miejsce postoju znajome. Byliśmy tam dwa lata temu. Wtedy nie mieszkały tam jaskółki. Teraz było ich zatrzęsienie. Pod pomostami miały chyba gniazda. Urządzały sobie loty, siedziały na linach i świergoliły. Nie specjalnie bały się ludzi i dzwonienia want.
  
      Chociaż na początku żal było mi pozostawianego ogrodu, to potem pełna aprobata. Znalazłam go tam. Dziki, ale dostępny. Poszliśmy na spacer drogą naprzeciw mariny.
  
      Prowadziła w szczere pole, a tam tylko szeroko otworzyć oczy i uszy. Rozległe pole i dochodzące z niego cykanie świerszczy.
          Z obsypanych kwiatami lip, dochodziło brzęczenie pszczół.
  
      Droga którą szliśmy, prowadziła przez pola, na których kiedyś  pewnie były jakieś uprawy. Teraz całe łany ostu. Nawet ładnie to wyglądało. A z ostów również dochodziło brzęczenie owadów.
  
        Idąc dalej mijaliśmy samotne dziewanny.
    
         Kwiatów było więcej. Lepnice, bodziszki, krwawniki, cykorie podróżnik
  
i cały mur nie wiem jak się nazywających.
      Krzewy dzikiej róży jeszcze pokryte kwiatami, ale wkrótce będą miały owoce. W sam raz na wino, nalewki czy konfitury.
      Jakaś śliwa już obsypana była zielonymi śliweczkami. A wokół mnóstwo przeróżnych motyli. Niestety zrobić mu zdjęcie to prawdziwa sztuka. Na sekundę przysiadzie na kwiatku i zaraz odlatuje.
      Pole, na którym znajdują się te wszystkie cuda przyrody mieści się w miejscu dawnego koryta Wisły. 120 lat temu zrobiono przekop, kierując wody rzeki wprost do Zatoki Gdańskiej. Po zmianie koryta rzeki, część Wisły Leniwki przybrała nazwę Martwej Wisły. 4 czerwca 2012 r. na Martwej Wiśle  otwarto przystań żeglarską, a w marcu 2015 roku obok przystani ustawiono obelisk upamiętniający budowę Przekopu Wisły. Drugi ustawiono we wsi Błotnik.
      Niedaleko z Błotnika do Koszwał. Tam znajduje się podcieniowy dom. Sądząc ze zdjęcia warto go zobaczyć. Można na przykład wypożyczyć na przystani rowery i tam pojechać.
My nasyceni pięknem przyrody pożegnaliśmy przystań i wyruszyliśmy w drogę do domu.
  
/ lipiec 2015 /

Brak komentarzy: