wtorek, 24 kwietnia 2018

Polesie

           Niechęć do wyjazdów zagranicznych stała się powrotem do krajowych. Zawsze mówiłam, że prawdą jest powiedzenie ” Cudze chwalicie, swego nie znacie…”. Nie oznacza to, że nie jest dobrze, aby zobaczyć kawałek innego świata, innych krajów, ale swój powinno się znać też. A więc postanowiliśmy, aby w naszym czteroosobowym gronie wybrać się na Polesie. Dla mnie była to biała plama na mapie. Na mnie też spadła odpowiedzialność za organizację. Mówili, że licencji nie straciłam i wszystko było fajnie. Zaplanowane z zegarkiem, co, gdzie, kiedy, ile czasu itp.  Zatem co zobaczyliśmy. Wyjazd z domu o ósmej godzinie. Zgodnie z planem pierwszy postój w Mikołajkach. Mikołajki, miasto nad jeziorami. Łączą się Jezioro Tałty z Mikołajskim, a przy północno wschodniej granicy miasta położone jest  jezioro  Łukajno. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z roku 1444, kiedy przy moście były dwie karczmy. Po roku 1516 karczmarze byli zobowiązani do transportu krzyżackich szat i żywności   dwukonnym wozem  do Rynu  i z powrotem. Teraz Mikołajki są żeglarską stolicą Polski.
      Z atrakcji turystycznych wymienić można zabytkowy, klasycystyczny kościół ewangelicko augsburski pw. Świętej Trójcy z 1842 roku, znajdujący się tuż przy wjeździe do miasta
oraz neogotycki kościół katolicki Matki Boskiej Różańcowej z 1910 roku,
a także założony w 1881 roku żydowski cmentarz . Na cmentarzu nie byliśmy, ale przespacerowaliśmy się uliczkami wśród starej zabudowy.
      Na rynku, nazwanym Placem Wolności,  fontanna z królem Sielawem – symbolem Mikołajek.
      Jezioro Łuknajno  to ornitologiczny rezerwat przyrody.  My zjedliśmy rybkę w knajpce przy przystani i pojechaliśmy dalej.
      Kolejnym punktem był Gołdap. Niewielkie miasto powiatowe o  statusie uzdrowiska.  Od 2014 roku posiada tężnie solankowe. Drewniana konstrukcja, zasilana z podziemnego źródła wodą o leczniczych właściwościach. Na stokach Pięknej Góry Gołdapskiej, jest również ośrodek narciarski. Ponad 2000 metrów tras zjazdowych,  5 wyciągów narciarskich, kolej krzesełkową przy trasie zjazdowej  długości 750 m., a także  ponad kilometrowy betonowy tor saneczkowy.

      Jest jeszcze więcej, ale na dłużej. My po kawie ruszamy dalej. Niedaleko za Gołdapią są Stańczyki   z elementami nieczynnej infrastruktury linii kolejowej łączącej Gołdap i Żytkiejmy. Długość 200 metrów i wysokość 36 metrów. To najwyższe mosty  w Polsce, budowane w latach  1912- 1918.  Filary zdobione są elementami wzorowanymi na rzymskich akweduktach w Pont Du Gard. Inwestycji nie  ukończono . Tor położono tylko na jednym z mostów, a w 1945 roku linia została rozebrana przez oddziały  Armii Czerwonej. Według niektórych danych, beton, zamiast stalą, zbrojono  balami drewna. Zbudowany tak jest  most północny, powstały w warunkach wojennych przy pomocy wojsk kolejowych i jeńców rosyjskich. Most ten nadwyrężony przez ząb czasu, częściowo odsłania drewniane elementy w betonie.


      
      Pierwszy dzień naszej wyprawy zakończyliśmy  noclegiem w pokamedulskim klasztorze w Wigrach. Zabytkowy kompleks budynków góruje nad otoczeniem. Malowniczo położony na dawnej wyspie, otoczony z trzech stron wodami jeziora Wigry.

  
      Kolacja w barze nad jeziorem, spacer wokół klasztoru i skromne pokoje. Dzień kończył się apelem jasnogórskim odegranym z wieży, zamykano bramy i cisza do szóstej rano. Od szóstej rano dzwon wybijał godziny. O ósmej odegrano „Kiedy ranne wstają zorze” Wstał piękny dzień. My wyspani, po kolacji zjedzonej w klasztornej kawiarni, bo restauracja była w remoncie, gotowi byliśmy do zwiedzania. Na początek obeszliśmy klasztor:  wieżę zegarową, alejki wśród eremów, ogrody, przystań. Zwiedzanie klasztoru  zakończyliśmy mszą w kaplicy.





      Zaraz po, ruszyliśmy do Suwałk. W pobliżu, w Wizajnach,  znajduje się „polski biegun zimna”, dlatego Suwałki często się tak nazywa. Tym razem było gorąco. W południe duży termometr w głównej części miasta wskazywał prawie trzydzieści stopni.
      Na obejrzenie  miasta pozostawiliśmy sobie niewiele czasu, dlatego był spacer ulicą Kościuszki  z klasycystyczną zabudową, między innymi z ratuszem,
  
utrzymany w angielskim stylu park Konstytucji 3 Maja.  Przy placu Józefa Piłsudskiego znajduje się zbudowana w 1825 roku klasycystyczna katedra Św. Aleksandra.
       Wnętrza nie obejrzeliśmy, bo akurat odbywało się nabożeństwo. Po przeciwnej stronie parku jest Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zbudowany został w latach 1838-1840 jako prawosławna cerkiew. W 1923 roku przebudowany na kościół katolicki. Z pierwotnego projektu zachowały się jedynie dwie wieże.
  
      Przy kolejnej ścianie parku stoi muszla koncertowa. Pierwotnie był to budynek drewniany , obecnie jest to budowla współczesna.
      W mieście jest jeszcze dużo innych miejsc wartych obejrzenia. Brak czasu, a może też, czy głownie brak większej aprobaty do biegania po mieście, innych uczestników wyprawy sprawiły, że pojechaliśmy dalej. Po drodze ” zaliczyliśmy”, zza okna samochodu, starą drewnianą zabudowę Suwałk. Na obrzeżach, bardziej przypominała wiejską niż miasta.
  
      Naszym głównym punktem tego dnia był  ośrodek kultury litewskiej w Puńsku.  Wieś, a w latach 1647-1852 miasto. Miejscowość o ciekawej historii. W końcu po Jaćwingach było raz litewskie, raz pruskie, raz polskie. Teraz polskie, ale prawie 80 procent ludności deklaruje się jako litewska. Zaskoczona byłam, kiedy w kościele usłyszałam modły po litewsku. Kościół  w stylu neogotyckim  budowano w latach 1877- 1881.
       Obok kościoła znajduje się stara plebania, obecnie muzeum. W niedziele było nieczynne. Można w nim obejrzeć  wystawy dawnych strojów ludowych , rękodzieła ludowego: tkaniny, rzeźby, ceramiki, plecionki.

  
         Zarówno przed kościołem jak i starą plebanią można zobaczyć ludowe kapliczki litewskie.
  
      Przy głównej ulicy jest też budynek w którym mieściła się synagoga  ze szkołą talmudyczną. Zbudowana na przełomie XIX i XX wieku, w 1941 doszczętnie zdewastowana przez hitlerowców. Drewniany budynek, pierwotnie kryty gontem i otynkowany. Obok synagogi dawny dom rabina.
      Skoro kultura litewska, to też skansen wsi litewskiej, również znajdujący się w Puńsku.  Zbudowany w 1986 roku, składa się z  zagrody wiejskiej z przełomu XIX i XX wieku.



      A skoro kultura litewska, to też litewskie smaki. W regionalnej restauracji były kartacze i litewskie piwo. Wyjeżdżając z Puńska w kierunku Sejn, tuż za, w miejscowości Oszkinie  znajduje się osada jaćwieńsko-pruska. Właściciel przedsięwzięcia przekształcił swoje   7,5-hektarowego gospodarstwo na ośrodek rekreacji i wypoczynku zachowujący dziedzictwo historyczne. Uważający się  w po 1/3 za Litwina, Prusa i Jaćwinga,  miłośnik historii tamtych czasów chce ocalić pamięć o Jaćwingach i głosić legendy o nich. Zbudował gród drewniany pruski, odtworzył miejsce sakralne dawnej wiary pogańskiej, świątynię zadumy (modlitwy) oraz obiekty kamienne związane z historią zamieszkujących te ziemie Jaćwingów i Prusów. Zbudował most nad stawem z 3 wieżami w stylu prusko-jaćwieskim, strzelnicę do strzelania z łuku, miejsce do rzucania oszczepem i siekierą. Umieścił kamień upamiętniający zwycięską bitwę wojsk bałtów nad wojskami krzyżackimi. pod Dupbe w 1260 roku. Zbudował wieżę  obserwacji ptaków i drobnej zwierzyny i pola namiotowe z kuchnią polową. Są więc miejsca do grillowania i palenia ognisk. Można korzystać ze ścieżek spacerowych, jeździć konno.  Drewniany gród warowny otoczony fosą i palisadą powstał przy konsultacji z historykami. Wyznaczono miejsca dawnych obrzędów pogańskich, gdzie płonął wieczny ogień.  Na leśnej polanie znajduje się „święty gaj”, skąd  prowadzi ścieżka zwana „Aleją Kamieni” na których wyrzeźbione są podobizny i imiona wodzów jaćwieskich oraz nazwy plemion pruskich, zamieszkujących ziemie od Bałtyku po Niemen.  Na końcu ścieżki jest wielki metalowy krzyż będący repliką krzyża Bałtów. Pasjonaci mogą skorzystać z noclegów w warowni w  warunkach, tak jak kiedyś żyli wojowniczy Jaćwingowie, na surowych drewnianych łożach pod przykryciem skór.


  
      Zgodnie z planem drugiego dnia pozostały nam jeszcze Sejny. Od wieków to miasto wielonarodowe i wielokulturowe. Góruje nad nimi biała budowla przylegającej do dawnego kompleksu klasztornego dominikanów. To Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, zbudowana w latach 1610–1619.
  
      Od zachodniej strony, praktycznie przyklejony do Bazyliki Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny znajduje się renesansowy budynek XVII wiecznego  Klasztoru Dominikańskiego.  Masywne mury, zwieńczone w narożnikach okrągłymi basztami przykrytymi hełmami, sprawiają, że bardziej przypomina on zamek magnacki niż klasztor.              Dominikanie przebywali w nim do czasu III rozbioru Polski. Obecnie trwają w klasztorze prace remontowe.
  
      Z ciekawych miejsc wymienić należy też synagogę i białą synagogę. Synagoga zwana Domem Talmudycznym zbudowana w latach 60-tych XIX wieku została zdewastowana przez hitlerowców podczas II wojny  światowej. Obecnie mieści dom kultury oraz biura.
      Biała synagoga stoi tuż obok synagogi zwanej domem talmudycznym. Pierwszą drewnianą, krytą gontem zbudowano w latach 80. XVIII wieku.  Na jej wzniesienie wydali wówczas  zezwolenie Dominikanie. Obecna powstała w roku 1885. Podczas II wojny światowej spotkał ją podobny los jak wszystkie. Po zakończeniu wojny budynek częściowo przebudowano na remizę strażacką,  potem użytkowano ją jako  magazyn nawozów sztucznych i zajezdnię taboru gospodarki komunalnej. W tym okresie nastąpiła największa dewastacja budynku. W 1978 roku rozpoczął się remont budynku, który trwał do 1987 roku. Potem budynek poddano pracom konserwatorskim i urządzono w nim Gminny Ośrodek Kultury.
         Wracając na parking, po drodze, ładny budynek urzędu miasta,
i  znowu kuchnia litewska w Domu Litewskim. Znajduje się w budynku tuż obok konsulatu litewskiego. A  co oferują? A no dania litewskie: bliny, kartacze, czenaki, kołduny, kibiny, soczewiaki, naleśniki kowieńskie, kasza litewska, ale też rybki, kotlet po kamedulsku i hamburger lub cheesburger. Powrót na nocleg do Wigier. Zanim poszliśmy spać,  była rybka „u Haliny” z widokiem na klasztor. Można mieć wrażenie, że nasz wyjazd to ciągłe jedzenie, ale odmówić sobie w takim miejscu, świeżej, pieczonej sielawki nie można.


      Rano ruszymy dalej. Raczki, wieś  założona w początkach XVI wieku w głębi po jaćwieńskiej puszczy. Początkowo nosiła nazwę Dowspuda.  Powstała w dobrach nadanych przez Zygmunta I Starego w 1514 roku braciom Stanisławowi i Mikołajowi  Michnowiczom Raczkowiczom.  W 1703 roku August II nadał jej prawa miejskie. W 1748 roku  Raczki nabył hrabia Józef Pac, a potem  przejął dobra jego syn i od tego czasu miasto odnotowało dynamiczny rozwój. Wzniesiono wiele nowych budynków, zajazd, a także manufaktury.  Spowodowało to napływ ludności do pracy. W 1818 roku założono  szkołę, w której z uwagi na nowych osadników nauczano też języka angielskiego i niemieckiego. W 1888 roku Raczki  strawił wielki pożar. Dzisiaj w dawnym miasteczku jakby zatrzymał się czas. Cisza i spokój. Klimat dawnych dni. Brukowany prostokątny ryneczek z dziewiętnastowiecznymi kamieniczkami i tylko te zaparkowane samochody nie pasowały do całości.
      Od rynku rozchodzą się uliczki. Ta którą szliśmy zabudowana starymi drewnianymi domami.

 
      Na końcu ulicy kościół  budowany w latach 1767 – 1811,  a w latach 1933-34 dobudowano dwie boczne nawy. Kościół wygląda ciekawiej, podchodząc  uliczką pod górkę.

         Przy rynku usytuowany jest też budynek urzędu gminy.
      Jednak największą atrakcją turystyczną są zlokalizowane w Dwuspudzie ruiny neogotyckiego pałacu Paców. Ludwik Michał Pac  jako generał armii napoleońskiej zdobył fundusze. Wcześniej odziedziczył po swoim ojcu dobra litewskie miedzy innymi, Jezno, Różankę, Horodyszcze, Kniatycze. W 1820 roku zaczął budowę pałacu, który ponoć opływał w luksusach. Znane jest powiedzenie  „Wart Pac pałaca, a pałac Paca”, bowiem Pac był osobą bardzo zasłużoną. Niestety w 1830 roku władze carskie skonfiskowały dobra w Dwuspudzie jako karę za udział Paca w powstaniu listopadowym. Kolejni zarządcy nie dbali o obiekt tak jak należy i dzisiaj pozostała z niego ruina. W odbudowanym budynku XIX-wiecznej kordegardy mieści się Centrum Obsługi Turysty.
     Stąd piękną ocienioną aleją dochodzi się do  pozostałości po pałacu. Są to mury fundamentowe, arkadowy portyk, wieża narożna zwana Bocianią oraz dwu kondygnacyjne piwnice. Według informacji znalezionych w internecie, ruiny Pałacu Paca w Dowspudzie sprzedano osobie prywatnej. Może więc jeszcze kiedyś uda nam się zobaczyć go odrestaurowanym, a właściwie odbudowanym.
      A my z Dwuspudy do Augustowa, miasta otoczonego z trzech stron /od wschodu, południa i północy/ Puszczą Augustowską. Zwarta zabudowa miejska zajmuje tylko niewielką część w centrum obszaru administracyjnego miasta. Większość powierzchni miasta stanowią lasy i jeziora. Augustów słynie z kanału wybudowanego w latach 1824-1839. Jest to unikalny zabytek budownictwa wodnego w Europie z tego okresu. Zaprojektowany został przez Gen. Prądzyńskiego.
  
          Tuż obok Budynek Zarządu Wodnego.
      Mieści się w eklektycznym pałacyku z około 1903 roku, wybudowanego jako  siedziba kierownictwa wiślano niemeńskiej drogi wodnej i mieszkanie jej głównego inżyniera, Michała Straszkiewicza. Przy Rynku Zygmunta Augusta kilkanaście kamienic z przełomu XIX i XX w., w tym z numerem 28 najstarsza w pełni zachowana. Jako budynek chyba nic specjalnego, gdyby nie fakt, że w  grudniu 1812 roku nocował w niej Napoleon Bonaparte.
      Przy ul. 3 Maja Bazylika Najświętszego Serca Pana Jezusa. Świątynia zbudowana w latach 1906–1911 w stylu eklektycznym, w miejscu rozebranego klasycystycznego kościoła Św. Bartłomieja.
  
      Piosenka Marii Koterbskiej „ Augustowskie noce, nad brzegami drzemiące, noce parne, gorące, osłonięte przez mgłę. Augustowskie noce zatopione w jeziorach, niepoznane do wczoraj – odnalazły dziś mnie.”zachęcała do poznania tego miasta. Na mnie nie zrobiło jakiegoś szczególnego wrażenia. Ot, powiatowe miasto. Może te noce nad brzegami i kanał, to coś bardziej szczególnego dla wodniaków . Pobyt w Augustowie zakończyliśmy kawą i lodami na przystani i ruszyliśmy do Białegostoku. Pierwsza pisana wzmianka o mieście pochodzi z 1426 r. W miejscu obecnego Rynku Kościuszki krzyżowały się drogi do Suraża i Choroszczy. Tutaj zatem zaczęła  powstawać zabudowa. Około 1547 r. wybudowano drewniany kościół, przy którym stanęła karczma. W latach 1617–1626 zbudowano  z fundacji marszałka Piotra Wiesiołowskiego, zachowany do dzisiaj Stary Kościół Farny. On też zbudował murowany gotycko renesansowy zamek, który po gruntownej przebudowie w latach 90-tych XVII wieku, stał się barokową magnacką rezydencją Branickich. Przed tą budowlą znaleźliśmy parking.  Pałac określany mianem Polskiego Wersalu został zniszczony w 1944 roku. Po odbudowaniu w latach 1946–1960 mieściła się w nim Akademia Medyczna, a obecnie Uniwersytet Medyczny.



      Pałac otoczony kompleksem parkowym usytuowanym  na dwóch poziomach: górnym i dolnym. W części górnej, w której znajduje się pałac jest ogród francuski , a na dolnym parterze położony jest o ogród otoczony promenadami o typie angielskim  .
      Prawie tuż przy pałacu znajduje się  reprezentacyjna promenada Rynek Kościuszki. Wespół z zespołem pałacowo -parkowym Branickich i parkiem wraz z plantami jest wizytówką Białegostoku. Znajduje się przy nim najstarszy  zachowany zabytek w mieście,  a właściwie zespół  świątyń,  złożony z dwóch połączonych ze sobą kościołów: tego najstarszego z 1621 roku
oraz nowego z początku XX wieku. Jest to Zespół Bazyliki Archikatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku.
  


                                                 
      Idąc dalej, stoi tzw. Cekhause, budynek  w kształcie dworku szlacheckiego wybudowany przez hetmana Jana Klemensa Branickiego w latach 1795-1807. Pierwotnie służyć miał jako zbrojownia, jednak ostatecznie był magazynem sprzętu strażackiego. Przed budynkiem stoi pomnik marszałka Józefa Piłsudskiego. Całość oszpecona została stojącymi przed nim tablicami informacyjnymi. Obecnie znajduje się w nim Archiwum Państwowe.
      Vis- a-vis jest późnobarokowy budynek z dwoma portykami z 1769 roku, również z fundacji Branickiego, mieszczący żeński rzymskokatolicki  Klasztor  Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego.
         Dalej okazałe kamienice mieszczące bank, pocztę restauracje, kawiarnie itd.
      Po środku Rynku posadowiony jest późnobarokowa budowla, budynek ratusza. Zbudowany w latach 1745-1761, jak to w Białymstoku w fundacji Klemensa Branickiego, ozdobiony wieżą zegarową, która była  rozebrana w czasie II wojny światowej, a zrekonstruowana w latach 50 tych.  Budynek nigdy nie był siedzibą władz miasta. Pełnił funkcje handlowe. Mieściły się w nim kramy i  wykorzystywany był jako hala targowa. Z wieży strażacy obserwowali  teren miasta.


            Podczas naszego zwiedzania Rynku zachmurzyło się i zaczęło padać. Uznaliśmy więc, że to najwyższa pora na obiad. Zjedliśmy go w restauracji w okolicy Ratusza. Co było? Oczywiście coś regionalnego. Po obiedzie już nie padało. Nasi współtowarzysze podróży mieli już dość chodzenia po mieście, więc pojechali w dalszą drogę, a my poszliśmy dalej. Na przedłużeniu ulicy Rynek Kościuszki, przy ulicy Lipowej jest Sobór św. Mikołaja. Jest to katedra diecezji białostocko-gdańskiej Kościoła Prawosławnego. Budynek został wzniesiony w latach 1843–1846 w stylu  typowym dla architektury cerkiewnej Imperium Rosyjskiego II połowy XVIII i początku XIX wieku.

      W świątyni obowiązywał zakaz fotografowania, lecz ja zauważyłam to dopiero przy wyjściu. Pozostaje mi więc przeprosić za nieuwagę, ale niesionej ciekawością zdarza mi się popełniać takie faux pas. Przepraszam.

      To był ostatni przystanek pieszego zwiedzania. Wróciliśmy do auta i ruszyliśmy do Supraśla. Zza okien samochodu był jeszcze budynek dawnej loży masońskiej wybudowany w latach 1803–1806.
      Jadąc ulicą Warszawską, była to dawniej główna ulica zwana Bojar, zdążyłam pstryknąć na budynek Uniwersytetu.
       Z różnych miejsc przejazdu wyłaniała się też  wysoka wieża Kościoła św. Rocha.  Kościół określany jako Pomnik Odzyskania Niepodległości znajduje się na wzgórzu św. Rocha, na miejscu kaplicy św. Rocha zbudowanej przez Jana Klemensa Branickiego w 1750 roku i katolickiego cmentarza z 1839 roku. Parafia św. Rocha erygowana została w 1925 roku.
      Białystok pozostawił niedosyt. Miasto w którym jest wiele do obejrzenia, a my powiedzieliśmy tylko dzień dobry. Wiem jednak, że warto tam wrócić na dłużej. Tym razem zgodnie z planem podążyliśmy za naszymi znajomymi. W Supraślu, w Borowinowym Zdroju czekał nas nocleg. Pierwsze wrażenie wjeżdżając do centrum, to Monaster Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy i św. Apostoła Jana Teologa, jeden z pięciu prawosławnych męskich klasztorów w Polsce.
       Zostawiliśmy go na dzień następny. W stylowym hotelu czekały na nas pokoje, spa, basen itp atrakcje. Jesteśmy przecież na urlopie więc wszystkiego po trochu. Żałowaliśmy, że nie zaplanowaliśmy sobie w nim dwóch noclegów. Próba zmiany tzn dojechania w następne miejsce o dzień później, miała zakończyć się zapłaceniem za dobę w tamtym miejscu, pomimo, że byśmy tam nie byli, bo „przecież jest rezerwacja” jak powiedziała Pani menadżer. Zatem rano spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy dalej. Na początek poznawać Supraśl, który dzięki mikroklimatowi oraz znajdującym się w pobliżu  złożom borowin , w 1999 roku  uzyskał status uzdrowiska. Skromne, schludne, zadbane  miasteczko na skraju Puszczy Knyszyńskiej, otulone lasem i rzeką, gdzie idąc małymi uliczkami dotykamy ponad pięćset letniej historii i tradycji.
            Stara, tradycyjna zabudowa nadaje klimatu temu miastu.
  
      I już zabytkowa zabudowa. Dom Kleina zbudowany w końcu XIX wieku jako dom administratora fabryki włókienniczej Buchholtzów. Jest to jeden z już nielicznych obiektów budownictwa fabrycznego z przełomu XIX/XX w. W filmowej trylogii Jacka Bromskiego „U Pana Boga za ” budynek i jego wnętrza zagrały rolę Komisariatu Policji w Królowym Moście.
       W centrum neogotycki kościół  Kościół Świętej Trójcy jeden z dwóch rzymskokatolickich kościołów. Wybudowany przez fabrykantów w latach 1861-1863, na podstawie pozwolenia od władz carskich otrzymanego w 1849 roku. Było to możliwe tylko dlatego, że niemieccy osadnicy zagwarantowali, że kazania będą w języku niemieckim, a proboszcz zostanie sprowadzony z Niemiec. Od 1865 roku kościół figurował jako kaplica, a od 1868 roku był filią kościoła parafii w Białymstoku. Od 1906 roku posiada prawa kościoła parafialnego.
       Podążając dalej ulicą Piłsudskiego, stoi kolejny kościół MB Królowej Polski. Jego historia jest bogatsza.
      Pierwotnie był zborem ewangelicko-augsburskim. Kiedy wraz z wybuchem I wojny światowej poborowych mężczyzn zmobilizowano do carskiej armii, a pozostałe osoby, ewangelików, wysiedlono kościół ucierpiał. Ograbiono go między innymi z dwóch dzwonów. W okresie międzywojennym wróciło życie  parafii ewangelickiej, a w  1928 roku przeprowadzono remont kościoła. Lata II wojny to czas ewakuacji supraskich Niemców  i rządy Rosjan, którzy usunęli symbole religijne i w kościele utworzyli kino-teatr.   W roku  1944 kościół był magazynem broni i amunicji, a potem do 1968 roku, magazynem ziół, materiałów budowlanych, nawozów sztucznych. Niewłaściwe użytkowanie  doprowadziło do zawalenia dachu budynku. Pomysłów co dalej, było wiele: hala gimnastyczno-sportowa, sala koncertowo-wystawiennicza, był też pomysł rozebrania całości pozostawiając jedynie wieżę jako punkt widokowy. Ostatecznie w 1990 rok, po wcześniejszym przekazaniu , sprzedaniu go wraz z cmentarzem  Kurii Biskupiej w Białymstoku,  przystąpiono do generalnego remontu i w 2005 erygowano parafię p. w. NMP Królowej Polski. Vis-a-vis w dosyć ciekawym budynku ratusza mieści się urząd gminy. Pierwotnie, żeńska szkoła zbudowana w 1906 roku dzięki ofiarności hr. Józefiny Zachert. W okresie zaborów prowadzone były tu lekcje języka polskiego i historii Polski.
     Nas interesował  secesyjny pałac Buchholtzów. Powstał w XVIII wieku jako dwór ekonoma klasztoru Bazylianów. Przebudowany w latach 1892–1903. Pałac zbudowany jest w stylu eklektycznym, z piękną,  ozdobną fasadą w stylach włoskiego renesansu i secesyjnym, dach ozdobiony  pięknymi facjatkami w stylu niderlandzkim, a z przodu widać klasycystyczny portyk balkonowy. Pałac początkowo był dużo  skromniejszy i należał do Zacherta, a potem zakupił go Adolf Buchholtz . Obaj  założyli w Supraślu fabryki włókiennicze. Dzisiaj mieści się tu Liceum Plastyczne. My podejrzeliśmy piękną klatkę schodową. Piękne ornamenty są też podobno w sali balowej, oraz w gabinecie Buchholtza.

  
      Przy pałacu park z 1834 roku, przekomponowany na początku wieku  XX , a w nim rzeźby zapewne plastyków z miejscowego liceum.
      Jednak to co chyba najcenniejsze w Supraślu, to powstały w 1501 roku prawosławny monaster. Stąd zaczyna się historia Supraśla. Według legendy prawosławni mnisi z Gródka, po kilkudniowych modłach puścili z biegiem rzeki Supraśl drewniany krzyż z relikwiami, prosząc Boga, aby zatrzymał się on w miejscu, które będzie najlepiej nadawało się na klasztor. I to jest to miejsce.
      Na uroczysku Suchy Hrud najpierw powstała drewniana cerkiew św. Jana Ewangelisty, a potem refektarz i mnisze pustelnie.  Później budynki monasteru wzbogaciły się o renesansową cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego, której integralną częścią były katakumby. Prawosławny męski monaster funkcjonował do 1915 roku. W okresie międzywojennym zabudowania klasztoru należały do salezjanów. W 1944 wycofujący się Niemcy wysadzili w powietrze gotycką cerkiew  obronną.
       Po wojnie w obiektach klasztornych działała szkoła rolnicza.  Od lat 80-tych zabudowania były stopniowo przekazywane Kościołowi Prawosławnemu i remontowane. Cerkiew odbudowano w latach 90 tych XX wieku, niestety przepadł bezpowrotnie barokowy ikonostas z XVII wieku wykonany przez snycerzy gdańskich. Oto Brama-dzwonnica klasztoru i zabudowania.


    
                Odbudowana cerkiew Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy.

    
          Cerkiew św. Jana Teologa
        W monasterze mieszczą się dzisiaj instytucje komercyjne np. Muzeum sztuki drukarskiej i papiernictwa. Przy wejściu piękne słowa  Georga Christophera  Lichtenberga żyjącego w latach 1742 1799 ” Bardziej niż złoto, świat zmienił ołów. I bardziej niż ołów w flincie, ołów w kaszcie zecerskiej”
        Kolejne to muzeum ikon z jedną z najbogatszych w Polsce kolekcją ikon z XVIII, XIX i XX w. Unikatem są szesnastowieczne freski ocalałe ze zburzonej i obecnie odbudowanej cerkwi Zwiastowania NMP, znajdującej się na terenie monasteru supraskiego. Ikony eksponowane tematycznie, ciekawie, zwiedzanie z przewodnikiem.


        W bocznej uliczce, tuż obok klasztoru Dom Ogrodnika, nazywany Starą Pocztą lub Starą Karczmą.  Jest to zabytkowy, drewniany budynek zbudowany w II połowie XVIII wieku przez Bazylianów dla ogrodników pracujących w ogrodach monasteru. W latach późniejszych budynek przebudowano na karczmę. Po I wojnie światowej w budynku znajdowała się poczta. Od 1956 przebudowany na mieszkania.
  
      Dalej już tylko zza okna, bo tuż przy drodze,  neogotycka kaplica grobowa rodziny Buchholtzów,  wybudowana w 1904 roku.
      Ale to był dopiero początek tego dnia. W planie kolejne mieliśmy Krynki i Kruszyniany, ale postanowiliśmy pozostawić to na ostatni dzień wycieczki i pojechaliśmy w kolejne planowane miejsce. Choroszcz. W mieście znajduje się odbudowana letnia rezydencja rodziny Branickich w której jest obecnie Muzeum Wnętrz Pałacowych i zabytkowy park pałacowy.


 
      W Choroszczy zobaczyliśmy jeszcze późnobarokowy Kościół św. Jana Chrzciciela i św. Szczepana  zbudowany w latach 1753-56, z fundacji Jana Klemensa Branickiego. Obok kościoła znajduje się klasztor podominikański, zbudowany w 1763 roku.
oraz  prawosławną cerkiew pod wezwaniem Opieki Matki Bożej.
  
          Pożegnaliśmy senne, spokojne miasteczko
i pojechaliśmy do Tykocina,  miasta, gdzie przebywali wielokrotnie w dawnych czasach królowie oraz książęta polscy. Miasta z  dużą liczbą zabytków, a przede wszystkim zachowanym oryginalnym układem przestrzennym , z widoczną do dzisiaj granicą części żydowskiej, z oryginalną synagogą będącą obecnie muzeum. Miasto prywatne, w ostatnim okresie życia Zygmunta Augusta stało się centrum i siedzibą podlaskich dóbr królewskich. W  1661 r.,  wraz z całym starostwem stał się  dziedziczną własnością, za zasługi dla Rzeczypospolitej Stefana Czarnieckiego. Poprzez mariaże córek hetmana, Tykocin wraz ze starostwem stał się własnością Gryfitów Branickich. W 1522 roku osiedli w nim pierwsi osadnicy żydowscy sprowadzeni  w celu ożywienia handlu. W ten sposób rozpoczęła się historia  drugiej co do wielkości (po Krakowie) gminy żydowskiej w Polsce. My zatrzymaliśmy się w centrum przy Dużym Rynku. Jest to rozległy rynek z okresu lokacji miasta, otoczony zabytkową, bogato zdobioną, niską zabudową sięgającą XVIII wieku.

      Pomimo, że w planach mieliśmy obiad na zamku, zjedliśmy go w knajpce właśnie z widokiem na to miejsce. Stoliki wystawione na zewnątrz  zapraszały, więc jak można nie było skorzystać. Obiad był smaczny i niedrogi. Ale wracając do Tykocina. Rynek jakby wypływał z ramion barokowego kościoła  pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej. Mam wrażenie, że wszystko co na tym terenie powstało z fundacji Branickich. Ten kościół też. Zbudowano go w pierwszej połowie XVIII wieku. Obok kościoła po misjonarski zespół klasztorny.
   
       Z kościołem sąsiaduje Alumnat. Był to  przytułek i szpital dla żołnierzy weteranów pochodzenia szlacheckiego i wyznania katolickiego, wzniesiony w latach 1633- 1647 przez marszałka Wielkiego Księstwa Litewskiego, tykocińskiego starostę Krzysztofa Wiesiołowskiego. Obecnie hotel i restauracja, która „brała udział” w sielskiej trylogii ” U Pana Boga za…”
  
      Nasyciwszy się  widokiem Dużego Rynku i obiadem, pojechaliśmy do zamku stojącego  na prawym brzegu Narwi. Pierwszą warownię w miejscu obecnego zamku prawdopodobnie zbudował Jan Gasztołd, który w 1433 roku tykociński gród otrzymał jako darowiznę. Zamek rozbudowany w stylu renesansowym  w latach 1549-1575 przez Zygmunta Augusta. W latach 1611-1632 kolejna rozbudowa jako bastionowa twierdza  przez  Zygmunta III Wazę. Kolejni włodarze zmieniali się do  1734 roku, kiedy to  zamek został zniszczony przez pożar. Od tego czasu popadał w ruinę i został rozbierany. Obecna budowla to rekonstrukcja.
  
      Zajrzeliśmy do zamkowej restauracji, aby sprawdzić jaka przyjemność nas ominęła w związku ze zmianą planów obiadowych. Nie żałowaliśmy jednak. Na Rynku było smacznie i przyjemnie. W sam raz dla turystów takich jak my.
      Z zamku wróciliśmy do centrum. Tym razem na Mały Rynek będący niegdyś centrum dzielnicy żydowskiej. Pozostały tam fragmenty arkadowego muru z bramami, pozostałości starej zabudowy.  Miejsce, że zamknij oczy i świat tamtych lat powraca.

      W sąsiedztwie Małego Rynku jest  druga co do wielkości i jedna z najstarszych synagog w Polsce. Wielka Synagoga zbudowana w 1642 roku na miejscu drewnianej bożnicy. Podczas II wojny światowej  hitlerowcy zdewastowali i ograbili jej wnętrze i urządzili w niej magazyny. W latach 70 tych XX wieku przeprowadzono gruntowny remont i konserwację .  Obecnie stanowi Muzeum . Multimedialna prezentacja wprowadza nas w świat religii żydowskiej.


  
      Obok Synagogi Wielkiej jest Synagoga Mała  zbudowana w latach 1772-1798 . Obok modlitewnej sali  znajdowały się pomieszczenia domu talmudycznego oraz szkoły kahalnej. Podczas  wojny również  doszczętnie zdewastowana, odbudowana w latach 70 -tych. Obecnie Muzeum Kultury Żydowskiej. Posiada bogate zbiory judaiców oraz stałą wystawę poświęconą Zygmuntowi Glogerowi, etnografowi i krajoznawcy, autorowi Encyklopedii staropolskiej, oraz galerię prac Zygmunta Bujnowskiego miejscowego malarza.
  
      W budynku dawnej małej synagogi mieści się też restauracja z Kuchnią Żydowską. Był kugel, kreplech, cymes. My byliśmy po obiedzie, ale kawa i hamantasze jeszcze się zmieściły. Na zakończenie naszej wizyty w Tykocinie pojechaliśmy jeszcze do Zespołu Klasztornego Bernardynów. Wybudowany w latach 1771-1791 znowu przez Branickich. Jest to nowy klasztor usytuowany  na miejscu dworu Zygmunta Augusta. Z poprzedniego podmytego przez wody Narwi pozostały jedynie szczątki fundamentów. Podmywanie budowli zmusiło do przeniesienia klasztoru z kępy bernardyńskiej w to właśnie, nowe miejsce. W latach 70. XX w. urządzono w nim Dom Emerytalny dla księży z diecezji łomżyńskiej, a w 1998 roku Dom Pomocy Społecznej prowadzony przez Caritas, przeznaczony dla kobiet chorych psychicznie.
  
       Pożegnaliśmy Tykocin, by ruszyć do Białowieży. Tam kolejne dni miały być poznawaniem Puszczy Białowieskiej. Po drodze zza okna zabudowania typowe dla tamtego rejonu.



  
           W Białowieskim niezbyt miły początek, gryzły komary, brak miejsca na parkingu, chociaż miał być zgodnie z rezerwacją, brak ręczników w pokoju, czekanie na kelnera w restauracji.  Może dlatego tak to niemile odebrałam, że nie chcieli nam przesunąć rezerwacji, chyba że za pełną opłatę za dobę. Potem wszystko się poprawiło i była smaczna kuchnia, ładny ogród przy hotelu no i było co robić przez kolejne trzy dni. Jak puszcza białowieska to powinny być żubry. Jednak czy doświadczymy szczęścia, aby je zobaczyć w naturze? Pojechaliśmy więc do Rezerwatu Pokazowego. Zwierzęta są w nim eksponowane  w warunkach zbliżonych do naturalnych. Przebywają w dużych zagrodach pokrytych naturalną roślinnością. Niektóre mogą  być niewidoczne. Długo wypatrywaliśmy więc rysia. Była dla zwierząt pora sjesty, sądząc po ich leniwych zachowaniach, odpoczywali najwyraźniej. W rezerwacie prezentowane są wszystkie gatunki ssaków kopytnych żyjących w Puszczy Białowieskiej oraz duże drapieżniki. Grupa żubrów złożona z dorosłego samca, kilku żubrzyc i ich potomstwa. Są również łosie, jelenie, sarny i dziki, a także wataha wilków i ryś. W jednej z zagród dojrzeliśmy grupę koników typu tarpana.



  
      Z Rezerwatu  oddalonego o trzy kilometry od  Białowieży, wróciliśmy do miasta.  Najstarsze ślady człowieka na tym terenie pochodzą z przed około 5 tysięcy lat.  Pierwsze wzmianki historyczne sięgają XV wieku i mówią o myśliwskim dworze z białą wieżą. Stąd nazwa miejscowości. W  1639 roku istniał tam folwark i dwór królewski  Władysława IV Wazy.  W roku 1775 we wsi było  20 domów.  Na terenie Starej Białowieży, podczas wykopalisk archeologicznych odkryto pozostałości drewnianego dworu z  drugiej połowę XVI wieku.  Prawdopodobnie związany on był z polowaniami  w Puszczy Białowieskie, Zygmunta Augusta i Stefana Batorego. Dwór ten spłonął. Na jego miejscu zbudowano nowy. Przebywał w nim podczas polowań król  August III Sass z rodziną.  Pamiątką po tym wydarzeniu  jest stojący na grobli w  parku  obelisk opisującymi tą wizytę.
      Dwór królów Polskich został prawdopodobnie zniszczony około roku 1831 w czasie walk powstania listopadowego . W latach 1889 -1894  na jego miejscu, car  Aleksander III wybudował pałac. Była to letnio-jesienna rezydencja  zbudowana z myślą o polowaniach. Pałac spłonął wskutek działań wojennych w 1944 r., a w latach 60 tych rozebrano pozostałości. Wokół pałacu założono Park Pałacowy. Tam właśnie się udaliśmy. Sam pałac można oglądać jedynie na zdjęciach. Ja znalazłam w internecie na stronie Encyklopedia Puszczy Białowieskiej / http://www.encyklopedia.puszcza-bialowieska.eu/index.php?dzial=haslo&id=391 /. Był okazały.
          Pozostała po nim jedynie gospodarcza brama pałacowa,
  
budynek dawnych stajni,  w którym funkcjonuje obecnie dom wycieczkowy PTTK,
oraz tzw. Dom Marszałkowski . Na czas polowań kwaterowano w nim wyższych rangą urzędników dworu carskiego.
      Tuż na obrzeżach parku jest też wybudowany w 1904 roku tzw.  Dom Jegierski. Budynek zajmowany był przez funkcjonariuszy polowań ,  jegrów /strzelców/. Obecnie w budynku mieści się poczta, a na piętrze Dom Dziecka.
      Na miejscu carskiego pałacu wybudowano nowy obiekt. Moim zdaniem szkaradztwo, absolutnie tam nie pasujące. Znajduje się w nim dyrekcja Białowieskiego Parku Narodowego, muzeum przyrodnicze, restauracja i hotel. W restauracji zjedliśmy lody, a muzeum ciekawie, w sposób multimedialny prezentuje puszczę.
      Piękny był park w stylu angielskim, zwany krajobrazowym. Z zasadzonych w nim 200 gatunków drzew, do dzisiaj zachowało się blisko 90.  Z wielką przyjemnością po nim spacerowaliśmy.




  
      Na terenie Parku znajduje się najstarszy budynek w Białowieży. Jest to drewniany dworek w stylu rosyjsko – szwajcarskim, wzniesiony  w 1845 roku na potrzeby rządu Gubernatora Grodzieńskiego. Zbudowano go w pobliżu miejsca w którym stał kiedyś dwór Augusta III Sasa.  W 1860 roku podczas polowania w Puszczy Białowieskiej w budynku przebywał car Aleksander II. Budynek  wielokrotnie zmieniał swoje przeznaczenie. Urządzono w nim muzeum z wystawą poświęconą carskim polowaniom, a podczas I wojny światowej  mieścił się  w nim szpital polowy. Po wojnie otworzono restaurację i kasyno. W latach osiemdziesiątych XX wieku w dworku funkcjonowało przedszkole.W 1996 roku obiekt wyremontowano z przeznaczeniem na Ośrodek Edukacji Przyrodniczej BPN.

  
      Na potrzeby pałacu w 1897 roku wybudowano dworzec Białowieża Pałac. To była chyba najpiękniejsza stacja w regionie, wzniesiona na przyjazd do Białowieży cara Mikołaja II – drewniana i misternie zdobiona. Tak jak carski pałac nie przetrwała wojny, ale pasjonaci postanowili podjąć się rewitalizacji. Przy niej założono Park Wiedzy i Zabawy oraz ogród angielski z Aleją Gwiazd Puszczy Białowieskiej. Szkoda, że my oglądaliśmy go jedynie zza wysokiego płotu.

     Kilka lat później niż  dworzec  Białowieża Pałac, na potrzeby cara Mikołaja II, wybudowano Białowieża Towarowa, którego budynek zachował się do dziś. W latach 90. XX w., ruch na linii kolejowej zawieszono, powód –  nierentowność. Opuszczony niszczał. Od  listopada 2003 roku dworzec ma nowych właścicieli, którzy po wykonanym remoncie przywrócili mu świetność. Dworzec  mieści Restaurację Carską, w zabytkowej wieży ciśnień powstały Apartamenty Carskie urządzone w klimacie z okresu Cara Mikołaja. Podobnym celom służą stojące na torach salonki.


    
      My, w Carskiej Restauracji zjedliśmy pyszny obiad. Cieszył nasze podniebienia i oczy. Plus należy się też Pani kelnerce.

  
      A, że na stacji stała drezyna do wynajęcia, która zapraszała hasłem
‚Życie wszystkim milej płynie, kiedy jedziesz na drezynie”
to „pomachaliśmy” sobie szlakiem cara, do Białowieży Pałac. Machanie, ale też widok miasta z innej perspektywy.
  
      Po powrocie zdecydowaliśmy się nawet  na, proponowane wcześniej przez Panią kelnerkę, lody z białego maku .
      Pierwszy dzień pobytu na terenie Białowieskiej Puszczy był urozmaicony. Zakończyliśmy go w cerkwi pw. Św. Mikołaja Cudotwórcy. Świątynia została zbudowana   w latach 1894–1897. Od 1888 roku Puszcza Białowieska należała do prywatnych dóbr carskich.  W pałacu bywał podczas polowań,  zatem świątynia odgrywała rolę carskiej cerkwi. Cerkiew jest swego rodzaju unikatem.   Jest jedynym tego typu zabytkiem w Polsce ze względu na jej wnętrze z ceramicznym ikonostasem oraz orientalne majolikowe ołtarze. Niestety do wnętrza nie weszliśmy, bo właśnie był remont.
  
      Obok, jak przy każdej  świątyni stara plebania, drewniana z końca XIX wieku  i jak ” U Pana Boga …”, ule. Z daleka wyglądają jak tablice nagrobne. Krótko przystrzyżona trawa, czyściutko. Powinnam przysłać tam kogoś na naukę.
      Po powrocie do domu weszłam na stronę Parafii i znalazłam wpis pod którym podpisał się proboszcz parafii. Podoba mi się, więc cytuję go w całości.
W życiu nic się nie dzieje przypadkowo. Ludzie, których spotykamy, miejsca, które odwiedzamy, strony na które wchodzimy…Nic nie jest przypadkowe, a zarazem wszystko ma swój cel, którego na razie możemy nie dostrzegać. Błaha parafialna strona… lecz, kto wie, może właśnie dla Ciebie Drogi Internauto będzie ona zachętą by…Nie dokończę zdania. Niech każdy sam je sobie dopowie. A tymczasem, w imieniu wszystkich parafian życzę miłego oglądania i do zobaczenia w Białowieży, w cerkwi o jedynym, porcelanowym ikonostasie w Polsce…Proboszcz parafii św. Mikołaja w BiałowieżyiKs. Sergiusz Korch

              Może jeszcze kiedyś tam wrócę?
Będąc przy tematach kościelnych, jest też w centrum Białowieży kościół  rzymskokatolicki pod wezwaniem św. Teresy z charakterystyczną białą wieżą,  nawiązującą jakby do nazwy miejscowości. Wybudowany w okresie międzywojennym. Do budowy ołtarza i konfesjonałów zostały wykorzystane naturalne bogactwa lasu, jak  gałęzie, korzenie i  pnie drzew.
  
      Kolejnego dnia wybraliśmy się do Puszczy do Rezerwatu Ścisłego dla dociekliwych. Piesza wycieczka z przewodnikiem, który koncentrował się na przyrodzie z uwzględnieniem świata roślin, zwierząt i grzybów. Podczas  wycieczki dotarliśmy do resztek powalonego wichurą w 1974 roku Dębu Jagiełły.



    
      PTTK oferuje jeszcze wiele innych ciekawych wyjść do Puszczy z przewodnikiem. Również nocą. My kolejnego dnia pojechaliśmy drogą na Budy, 6 km, do Szlaku dębów królewskich. W miejscu, gdzie obok siebie do naszych czasów dotrwało najwięcej starych dębów, utworzono szlak turystyczny. Każdemu nadano  imiona polskich królów. Zatem ścieżka edukacyjna botaniczna i historyczna.
    
      Na terenie dawnej wsi  Kropiwnik, zniszczonej przez hitlerowców podczas II wojny światowej znajduje się prywatny skansen oferujący zwiedzającym do obejrzenia zespół budownictwa drewnianego ludności ruskiej Podlasia



      Mnie urzekały kwitnące, kolorowe łąki, zarówno w skansenie jak i w okolicy naszych przejazdów.

   

           Pozostała nam jeszcze Hajnówka. Miasto wyrosło z osady strażnika leśnego, powstałej w XVI w. Dzisiaj  jest ośrodkiem turystycznym. Nas przywiódł tam Sobór Świętej Trójcy zbudowany w latach 1981–1983. Dwupoziomowa świątynia może pomieścić 5 tys. wiernych, co czyni ją jedną z największych w kraju.

    

      W samym sercu Puszczy, w Narewce natrafiliśmy na pasjonatów pszczelarstwa. Kompleks wypoczynkowy zaprasza do gościnnych pokoi i stylowej restauracji .

       Skorzystaliśmy z zaproszenia i zjedliśmy obiad. Restauracja serwuje specjały kuchni regionalnej, kresowej, dania z miodem, potrawy z dziczyzny, własne wędliny i wypieki. Spróbowaliśmy czebureki cara Mikołaja.  Ale ciekawe jest tam co innego. Już przed wejściem, w ogródku zobaczyć można kolekcję uli . Są ule kłodowe, słomiane czyli tzw. kószki oraz ule figuralne.

       W salach restauracyjnych kolekcja obrazów. Wszystkie o tematyce pszczelarskiej, a na piętrze sala- muzeum pszczelarstwa. Zgromadzono w nim różnorodny zbiór przedmiotów o tematyce pszczelarskiej prezentowany w działach : filatelistyka, numizmatyka, birofilistyka /akcesoriów związanych z piwem/, trafika / akcesoriami służącymi do konsumpcji wyrobów tytoniowych np. fajki, fajki wodne/, szkło, porcelana, krawaty, exlibrysy, stary sprzęt pszczelarski, karty telefoniczne, zegary czy heraldyka. Zbiór zrobił na mnie wrażenie. Gospodarze od lat zajmują się pszczelarstwem. Ich specjalnością jest leśny miód pszczeli z dodatkiem pyłku kwiatowego, propolisu i mleczka pszczelego. Czyli i coś dla ducha i dla ciała i dla zdrowia. Miły pobyt, a nasz wyjazd dobiegał końca. Nazajutrz trzeba było wracać. Zostały nam jeszcze dwa miejsca odłożone „na później” z wcześniejszych dni. To Kruszyniany i Krynki. Wyruszyliśmy więc skoro świt, drogą w kierunku granicy z Białorusią. Przerażający był korek z tirów oczekujący na przejazd. My ominęliśmy czekających i pojechaliśmy do Kruszynian, wsi prawdopodobnie założonej w XVI wieku podczas akcji kolonizacyjnej prowadzonej przez królową Bonę. W 1679  roku Jan III Sobieski nadał Tatarom  Kruszyniany oraz pobliskie wsie w nagrodę, że walczyli po stronie Polski w wojnie z Turkami.  Stanowiły duży ośrodek muzułmański. Dzisiaj nadal mieszka tam niewielka  mniejszość tatarska. Społeczność tatarska po osiedleniu się zbudowała meczet, który po raz pierwszy wspomniany jest już w dokumentach z  1717 roku. To on sprowadził nas w to miejsce ” na końcu świata”. Swoim kształtem budynek nawiązuje do okolicznych kościołów katolickich  z dwiema wieżami. Dachy  wież i wieżyczki mają kształt hełmu zwieńczonego na szczycie półksiężycem. Z zewnątrz i wewnątrz pokryty jest drewnianą boazerią pomalowaną na ciemnozielony kolor /zieleń to kolor islamu/. Wnętrze udekorowane jest dywanami, a ściany muhirami . Są to  kaligraficzne zapisy cytatów z Koranu. Przewodnik, a zarazem administrator meczetu w bardzo ciekawy sposób przedstawił ponad 600 letnią historię Tatarów w Polsce.

    
       Tuż za meczetem znajduje się mizar -cmentarz muzułmański  założony w II połowie XVII wieku . Teren cmentarza otoczony jest kamiennym murem. Najstarszy nagrobek o czytelnej inskrypcji pochodzi z 1699 roku. Starsze napisy  są zatarte. Cmentarz jest nadal czynny. Ponoć kilka dni wcześniej pochowano na nim Tatara mieszkającego w Szczecinie.
   

      Zgłodniałych, serdecznie zaprasza znajdująca się po drugiej stronie ulicy Tatarska Jurta. Do spróbowania są tam autentyczne dania tatarskie, od wieków przygotowywane przez pokolenia tatarskich gospodyń: pierekaczewniki, trybuszoki, kibiny, pieremiacze, cebulniki, samsa jak i wiele innych ciekawych i nietypowych potraw. Na moim talerzu znalazły się manty. Tradycyjnie manty / rodzaj pierożków/mają w środku ostre mięsne nadzienie z dodatkiem cebuli. W Jurcie podają je też na słodko z twarogiem w środku i owocami.

       Kuchnia tatarska opisuje charakter tej grupy etnicznej. Tatarzy to koczownicy hodujący bydło, w swojej kuchni mają dużo potraw mięsnych i mącznych. Swoje potrawy dostosowali do terytorium na którym się osadzili. Gotowanie odbywało się w dużych kotłach i na patelniach. Kiedy sprzyjała pogoda na paleniskach na zewnątrz, często na terenach stepowych, gdzie brakowało wody nadającej się do spożywania. Stąd potrawy wysokokaloryczne i proste w przygotowaniu. Tatarzy adaptowali tradycje kulinarne różnych kultur, z terenów na których się osiedlali, stąd jej różnorodność. Łączy ona akcenty tureckie, ukraińskie, rosyjskie, białoruskie, greckie i kaukaskie. Zjedliśmy na prędko w Jurcie Tatarskiej, chociaż według mojego planu miał to być Zajazd Na Końcu Świata. Posiadłość, na której obecnie znajduje się gospodarstwo agroturystyczne  Zajazd Tatarski „Na końcu świata” od 1912 roku. należy do  rodziny tatarskiej. Jego zaletą wyróżniającą go spośród innych tego typu gospodarstw agroturystycznych na Podlasiu, to historyczny i zachowany w 99% wygląd  budynku.


  

      Mijając go, nie sposób się nie zatrzymać. Wewnątrz było pełno gości. Wyglądało to na jakąś wycieczkę. Może to i dobrze, że byliśmy już po posiłku. Z Kruszynian przez Krynki, miasto królewskie, w którym w 1429 roku zbudowano dwór książęcy. Od początku XVI wieku zaczęli osiedlać się tam Żydzi. W 1639 roku otrzymali oni przywilej na założenie synagogi, cmentarza i  na rozwijanie handlu, budowę oberż i produkcję alkoholu.  Miejscowa gmina żydowska  należała do najliczniejszych w tej części kraju. W XIX wieku pojawił się w mieście przemysł, zakładano manufaktury włókiennicze. Zniszczone podczas II wojny światowej nigdy nie odzyskało dawnej świetności. A co tam zobaczyliśmy? Rzymskokatolicki Kościół Świętej Anny wzniesiony w latach 1907-1912. Wyposażenie wnętrza kościoła  powstało w XVII i XVIII wieku i pochodzi częściowo z rozebranej świątyni drewnianej.
  

      Krynieckie zabytki są nieco rozrzucone po różnych częściach miejscowości. Nam, a właściwie pozostałym się już spieszyło, więc zza okna samochodu, jedna z trzech w tym mieście synagóg,  synagoga kaukaska, zbudowana w 1850  roku na potrzeby miejscowych garbarzy. Po zakończeniu wojny  stała opuszczona i niszczała.  Obecnie  znajduje się w niej Gminny Ośrodek Kultury i Sportu.

      W moim wykazie, miejsc do zobaczenia w Krynkach było więcej. Poprzestaliśmy jednak na  centralnej części Krynek, gdzie znajduje się oryginalne, jedyne takie w Polsce i jedno z dwóch na świecie /drugie  w Paryżu /rondo, od którego odchodzi promieniście 12 ulic, i wyruszyliśmy w drogę do domu. To była udana wyprawa. Wiele kultur, wiele narodów, wiele kuchni, chociaż wszystko w jednym naszym kraju. To było przed miesiącem. Myślę, że mogę planować następną. Nasi współtowarzysze wyprawy też są za.
/ czerwiec 2017 /

Brak komentarzy: